sobota, 27 grudnia 2008

Staś

Marysia i Staś, grudzień 1943r.

Staś, brat Marysi, był zupełnie inny, jak nie z tej rodziny. 
Skończył prawo i został prokuratorem. 
Podobno dość znanym i cenionym. 
Był dumą i chlubą matki i siostry. 
Wysoki, przystojny, urodziwy. Śmiał się głośno, tubalnie. 
Miał jakąś wadę wymowy, która tylko dodawała mu uroku. 
Ożenił się z Marylą, koleżanką ze studiów. 
Ona była sędzią. 
Obie Marysie urodziły w tym samym roku córki. 
Maryla urodziła Anię. Pięć lat później urodził się Piotrek
Staś z rodziną mieszkał w ładnym, dużym mieszkaniu na Narutowicza, naprzeciwko Biblioteki Uniwersyteckiej. Największe wrażenie w tym mieszkaniu robiła na mnie winda, którą trzeba było otwierać specjalnym kluczem. Budynek nie był wysoki, może 5-cio piętrowy, ale miał windę! Myślę, że to taka przedwojenna elegancja. Mieszkali tam wtedy zamożni ludzie, elita.
Maryla była zupełnie inna niż Marysia. 

Zgrabna, zadbana, gustownie ubrana, elokwentna i inteligentna. Chyba ustalała ostre reguły w tym związku, bo Staś nie był aniołem. Kobiety, to był jego żywioł.
Latem, w 1981 roku, pierwszym roku mojego małżeństwa, wyjechaliśmy do Dziwnowa. Tam dostałam od Mamy list i nekrolog. 

Staś jechał z Anką samochodem. Na przejeździe kolejowym wpadli pod pociąg. Staś zginął, Anka przeżyła. Miała 20 lat.
Niedługo potem dowiedziałam się, że Maryla choruje na raka piersi. 

Zmarła po kolejnej wznowie w 1986 roku. 
Piotrek z Anką zostali sami.
Anka studiowała prawo. Też została sędzią, jak matka.
 Wyszła za mąż i urodziła córkę Agatę. Potem się rozwiodła.
Piotrek ożenił się z Sylwią, urodził im się syn Damian.
Nic więcej o nich nie wiem. 

Nie wiem, jak wyglądają. 
Nie poznałabym ich na ulicy .
Wątpię, czy oni pamiętają o moim istnieniu...

czwartek, 25 grudnia 2008

Jurek i Ula

Marysia i Jurek, ślubne.

Męża Marysi, Jurka, nigdy nie lubiłam. Wydawał mi się za gładki, za okrągły, oślizły. 
Uśmiechał się przymilnie do Mamy, do mnie kierował jakieś głupie uwagi, dwuznaczne spojrzenia. 
Dużo pracował. 
Był chyba mechanikiem samochodowym, a może konserwatorem... 
W którymś momencie zaczął chorować na serce. Marysia się martwiła. O niego i o Urszulę.Ula urodziła się w 1961 roku. 
Poród był ciężki, urodziła się niedotleniona. 
Rozwijała się wolniej niż inne dzieci, od początku była za gruba. 
Jej kuzynka Ania, urodzona w tym samym roku, biegała wiotka i szczupła. Ula toczyła się na grubych nóżkach. 
Uczyła się słabo. 
Poszła do szkoły handlowej, ale na praktykach w sklepie nie radziła sobie, myliła się w rachunkach. Przez jakiś czas pracowała jako goniec. Z powodu tuszy zaczęła chorować na kręgosłup. Poszła na rentę. 
Od tego czasu ciągle z rodzicami, jako wieczne zmartwienie Marysi.

czwartek, 11 grudnia 2008

Marysia

Ja nie poznałam atrakcyjnej Marysi. Od kiedy ją pamiętam, zawsze była dość tęga, z nalaną twarzą, niemodnie ubrana. 
Chociaż widać było, że usiłuje dbać o siebie. Malowała włosy na jasny blond a usta czerwoną pomadką.
Nie wiem dokładnie, gdzie pracowała. 

Kiedy podrosła jej córeczka Ula, Marysia zaczęła zajmować się kolportażem książek. Miała nawet przez jakiś czas kiosk z książkami w szpitalu. 
Książki były jej miłością. Często dawała je w prezencie, mnie, Jurkowi, Tacie. 
Później przestała zajmować się kolportażem, bo coraz ciężej było jej chodzić. Właściwie nie wiem, czy chorowała na nogi, czy na otyłość. 
Często dzwoniła do Mamy z prośbą o odwiedzenie jej. Mówiła, że się boi chodzić po ciemku. Mama, choć starsza o kilkanaście lat, nie miała kłopotów z chodzeniem.
Marysia co jakiś czas dzwoniła do mnie. 

Z okazji imienin, świąt. 
Nieodmiennie skarżyła się na zdrowie, swoje, Jurka , Urszuli. 
Nieodmiennie też pytała o "dzieciaczki", nie przyjmując do wiadomości, że już nie są małe, ale całkiem duże.
Ostatni raz widziałam ją na Mamy pogrzebie. 

Ostatni raz zadzwoniła do mnie niedługo przed śmiercią. 
Była bardzo podekscytowana. 
Córka koleżanki nie dostała się na psychologię i Marysia szukała osób, które mogłyby pomóc w przyjęciu! 

Umarła w grudniu 2006 roku. 

Najpierw miała wylew w domu, potem drugi w szpitalu.
'Tak, jak wujek Franek" powiedział mój brat.
Jurek został sam z Urszulą.