wtorek, 29 listopada 2011

Jak to we wtorek




Śmiech
to zdrowie











W przedszkolu opowiadam zagadki o pojazdach.

- Jaki ptak ma skrzydła, ale nie z piórek? Bardzo wysoko wzbija się w górę.
Dzieci nie wiedzą, bo to trudna jest zagadka. Podpowiadam więc:
- I przewozi ludzi.
- Bocian!!!- cieszy się Oskar.

No, i kurczę, ma rację:):)

Ogłoszenia w witrynie sklepu :
"Kiełbasa swojska-od chłopa"
"Kaszanka ze wsi"
"Sernik wiedeński z Głowna"

Do przyszłego...

sobota, 26 listopada 2011

Superwnuczek





















Zupełnie, jak Supermen. No, bo czyż to nie jest Superczłowiek? A może Superludź? World podkreśla mi te słowa. Że niby nie ma superwnuków!
Rok temu. Był piątek. O wędrówce mojej córki od szpitala do szpitala dowiedziałam się dopiero po południu.
Była blisko, w szpitalu oddalonym od nas o dwa przystanki autobusowe. Pojechałam czy poszłam, nie pamiętam.
Na oddziale panował spokój. Pamiętam zielone ściany korytarza i półmrok pokoju.
Chodziłyśmy w te i z powrotem. Ona przystawała co jakiś czas i kucała. Albo opierała się o stolik. Oddychała. Rozwarcie było ciągle małe. "To nie może tak boleć"- powiedział lekarz w białych drewniakach. Mądrala.
W końcu poszłam sobie do domu. Ona chodziła nadal.
Około 21-szej zadzwonił Zięć i oznajmił, że zabrali ją na operacyjną. Czekałam. Bałam się. Przychodzenie na świat jest bardzo stresujące. Dla wszystkich.
Zobaczyłam ich następnego dnia. Wnuk spał. Wyglądał właśnie tak, jak na zdjęciu.
Nos-majstersztyk. Usteczka, jak marzenie. No, i uszka - po prostu arcydzieło!
Czy ktoś wie, po co są te wszystkie zakrętaski, te dzyndzelki, tajemnicze załomki? Muszą do czegoś służyć, bo po co natura zadawałaby sobie tyle trudu na ich modelowanie?
A nosek? Idealnie zadarty, dziurki jak na miarę.
Usteczka uformowane w sam raz do całowania....
Następnego dnia też tam byłam. I w poniedziałek.
Wzięłam go w ramiona. Ręce same się po prostu ułożyły i trzymałam go pewnie. Leciutkiego, jak laleczka. Otworzył oczka i popatrzył na mnie. Tak, jak lata temu jego Mama. Można wtedy zwariować na punkcie....
Jeszcze nie wie, że jestem jego babcią. Kiedy się spotykamy, obserwuje mnie uważnie. Ale pozwala brać się na ręce.
Daje mi swoją nakręcaną liszkę i czeka, aż wprawię ją w ruch.
Bawi się ze mną we wrzucanie klocków do pudełka - pozwala mi wrzucać.
Chwyta mnie za ucho, kiedy śpiewam mu kołysankę.
Kiedy łaskoczę jego stópkę, śmieje się, a w policzkach robią mu się dołki.
Bierze ode mnie biszkopcika i wcina, chrupiąc małymi, ostrymi ząbkami.
Trzyma mnie mocno za palec i robi mały chwiejny kroczek...
Po prostu, Superwnuk:)

wtorek, 22 listopada 2011

Doniesienia przedszkolne



Nikt mi nie będzie mówił,
że tam nie ma
nic ciekawego....









Nasze ulubione Przedszkole Miejskie. Grupa Zajączków.
Rozmawiamy o podróżach. Wszystkie dzieci chciałyby pojechać nad morze. Mateusz się nie wypowiada.
- Mateusz chyba chciałby pojechać do Australii!- żartuje moja koleżanka, czyli Pani Ania.
- Nie!- protestuje Mateusz. - Bo tam są niebezpieczne żwierzęta.
- Aha! Pewnie kangury.
- Nie, kangury są bezpieczne. Inne...
- Tak? A jakie?
- Tygryszy i.....
- O! I jakie jeszcze?
- Już zapomniałem.



Bawimy się w "Turka z podwórka". Pani Ania tłumaczy zasady.
- Jedno dziecko, czyli Turek siedzi tyłem. Ktoś podchodzi do niego , puka w plecy i Turek pyta....
- Kto tam?!!- krzyczy "wiedząca" Sandra.
- Dobrze. A gość odpowiada jak?
Mateusz podskakuje niecierpliwie, z ręką wysoko podniesioną.
- Ja wiem. "Pomyleniec"!!!!


Niezbadane są ścieżki dziecięcych myśli:)




sobota, 19 listopada 2011

Jestem zmęczona
















Dlaczego tydzień tylko jedną,
tylko jedną ma niedzielę?
To tak niewiele! To tak niewiele!

Zmęczony!
Jestem zmęczony!
Strasznie zmęczony!
Zmęczony!

Zmęczony!
Jestem zmęczony!
Strasznie zmęczony!
Zmęczony!

Dlaczego zawsze coś się znajdzie,
coś się znajdzie do roboty?
Nie mam ochoty! Nie mam ochoty!

Zmęczony!
Jestem zmęczony!
Strasznie zmęczony!
Zmęczony!


Pamiętacie serial "Siedem życzeń"? Bardzo go lubiłam. Głównie ze względu na czarnego kota:)
A ta piosenka, jak mantra, zawsze przypomina mi się, no właśnie, gdy jestem zmęczona.
Jestem zmęczona. I nie mam ochoty.
A roboty pod dostatkiem. Zapisywałam w piątek pacjentów na następną wizytę i okazało się, że termin jest na... 23-go grudnia. Powiedzieli, że przyjdą! Terminów, jak na lekarstwo.
Rok zleciał, nie wiadomo kiedy. Trudny rok. Trudni pacjenci.
Przychodzą do mnie po receptę, po panaceum, po cud.
Kiedy mówię, że od nich wszystko zależy, nie wierzą mi.
Dostali adres, czasem zalecenie, czasem problem ich przerósł i są zdeterminowani. Podejmowali tygodniami decyzję, żeby zadzwonić, żeby opowiedzieć, żeby ze wstydem ukradkiem ocierać oczy.
Wyrzucili wszystko z siebie. Nareszcie!
Powiedzieli o tikach, o jąkaniu, o sikaniu w majtki.
O tym, że dzieci nie słuchają, wagarują, nie uczą się, kłamią.
O tym, że mąż (albo żona) są niekonsekwentni, pozwalają na wszystko, podważają ich autorytet. I o tym, że teściowa się wtrąca.
Że nie mają pracy, pieniędzy, mieszkania, znikąd pomocy.
O swoim trudnym dzieciństwie, alkoholizmie ojca, matki, brata, męża, konkubiny...
O chorobach dzieci i o swoich. O beznadziei i depresji.
Są źli na szkołę, na system, na lekarzy i na innych psychologów. Na mnie.
Cierpią. Płaczą. Domagają się odpowiedzi, dobrej rady.
Oczekują, że będę cierpliwa, wyrozumiała, empatyczna, wrażliwa, spokojna i wszechwiedząca.
Chcą być dla mnie jedyni i wyjątkowi. "Trudny przypadek" mówią o sobie, trochę ze strachem, a trochę z kokieterią i nadzieją na dobre, lepsze traktowanie, na zapamiętanie ich twarzy, imion, losów.
A ja? Staram się sprostać.
Uśmiecham, się słucham.
Podaję chusteczki. I znowu słucham.
Wsłuchuję się. Porządkuję te zawiłe układanki.
Zadaję pytania, które prowadza ich ku rozwiązaniom.
Ale, gdy mówię, że wszystko w ich rękach, mają w oczach zawód.
Niektórzy od razu rezygnują. Część z nich zostaje z niedowierzaniem, z nadzieją, że trochę ich straszę, że w końcu zrobię, co do mnie należy i naprawię im życie.
Nieliczni zaczynają stawiać pierwsze samodzielne kroki na tych nowo odkrytych ścieżkach.
Jestem zmęczona. Strasznie zmęczona.
Czasem nie mam ochoty.
Potem znowu otwieram drzwi i mówię:"zapraszam".
I uśmiecham się.
A na szafce mam chusteczki i cukierki.




Siedem życzeń jak we śnie,
Albo w bajce, którą znasz.
Los ci dał wielką moc, czarodziejską.
Siedem życzeń wybierz sam,
Nie pomoże ci w tym nikt,
Co jest dobre, a co złe
Rozważ w sercu.

Siedem życzeń, siedem życzeń,
Siedem życzeń, siedem życzeń, siedem życzeń.

Siedem życzeń spełni się,
Jak magicznych siedem liczb.
Nie uciekniesz choćbyś chciał
Przed wyborem.
Siedem życzeń, życzeń twych,
Jak mądrości siedem bram,
Czy potrafisz przez nie przejść
Będąc sobą.





wtorek, 15 listopada 2011

Jakie to zwierzątko?




















Pantera jest cała w cętki,
A przy tym ma bieg taki prędki,
Że chociaż tego nie lubi,
Biegnąc - własne cętki gubi.



Zajęcia logopedyczne dla przedszkolaków.
Temat zajęć: zwierzątka.
Czytam dzieciom wierszyk Brzechwy o panterze. Zamiast słówka "pantera" czytam"ona".
- Co to za zwierzątko dzieci?
- Tygrys - mówi Mateusz.
- Ona jest podobna do tygrysa, ale ma cętki...- podpowiadam.
- Żyrafa!- cieszy się Jowitka.
Pani Ania podpowiada:
- Zaczyna się na literkę P...
- Pies?...- zgaduje ostrożnie Daniel. (Czyżby to był pies?!!!)
Pani Ania podpowiada dalej:
- Pan...
- Pan Tygrys!!!- krzyczy radośnie Mikołaj.

( A my na boku ryczymy ze śmiechu!!!!)