wtorek, 20 listopada 2012

Nie ma Cię




Nigdzie
Cię
nie 
ma















Nie ma Cię
już od miesiąca.
Dałam radę.
Ludzie mówią:
trzymaj się,
trzeba  żyć dalej, 
zajmij się czymś.
Wróć do pracy.
Czas
leczy rany.
Masz dzieci
i wnuka.
Masz dla kogo
żyć.
Zawsze
możesz do nas zadzwonić.
Chcesz pogadać?
Jak się trzymasz?
Mój mąż 
nie żyje od...(wstaw dowolną liczbę lat),
wiem,
jak to jest.
Jak to możliwe,
że tak szybko...?
Czy cierpiał...?
Czy zmarł w domu?
Masz wsparcie?



Tak, tak, tak.
Mam.
To prawda.
Dzięki.
Trzymam się.
Dziękuję, 
wiem, że mogę liczyć
na WAS.


I CO
MNIE 
TO WSZYSTKO
GÓWNO
OBCHODZI?????

Nie ma Cię
do cholery
już od miesiąca!!!
Kto mnie teraz 
weźmie w ramiona????!!!

środa, 14 listopada 2012

Miłość nie znika






Do zobaczenia











Śmierć nie jest niczym.
Przeszedłem tylko
do sąsiedniego pokoju.

Ja jestem ja, ty jesteś ty.
Nadal jesteśmy tym,
czym byliśmy
jeden dla drugiego.

Nazywaj mnie imieniem,
którym mnie zawsze nazywałaś.
Mów do mnie,
jak zawsze mówiłaś.

Nie używaj innego tonu,
nie przybieraj miny uroczystej
i smutnej.

Śmiej się nadal
z tego, co nas śmieszyło
razem.

Módl się, uśmiechaj się,
myśl o mnie,
módl się za mnie.

Oby moje imię
było wypowiadane,
jak zawsze było,
bez przesadnej uczuciowości,
bez śladu cienia.

Życie oznacza
to, co zawsze oznaczało.
Jest tym, czym zawsze było.
Nić nie została zerwana.

Dlaczego miałbym być poza
twoją myślą
tylko dlatego, że jestem
poza twoim wzrokiem?

Czekam na ciebie. Nie jestem daleko,
dokładnie po drugiej stronie drogi.
Widzisz, wszystko jest dobrze.


 Canon Henry Scott Holland " Miłość nie znika"
(chociaż niektórzy podają, że to słowa Charlesa Pe'guy)












czwartek, 8 listopada 2012

Śniło mi się





















Śniło mi się dzisiaj, że wróciłam do pracy. 
Wszyscy byli mili, współczujący. 
Wspominali mojego Męża. Uśmiechali się. 
Częstowałam ich ciasteczkami. 
Po chwili rozeszli  się do swoich zajęć. 
Zostałam sama, bezradna. Nie wiedziałam, co mam robić.
Czułam taką wielką, obezwładniająca pustkę, taki straszny smutek. I strach.
Nagle, za drzwiami spostrzegłam znajomą sylwetkę. 
Ruchy, głos, śmiech...
"Och" - pomyślałam z ulgą -"Tamto to był tylko zły sen!"

I wtedy się obudziłam.

czwartek, 1 listopada 2012

Imieniny wszystkich świętych


 Kiedyś szedł tą drogą...















Opowieść nie kończy się nigdy.
Życie się kończy.
Połowa mnie umarła. 
Człowiek umiera, zostaje wokół wszystko to, co  go wiązało. 
Tak, jakby pająk opuścił swoją utkaną sieć. Dziesiątki i setki nici misternie splątanych, teraz już po nic.

Załatwianie spraw, w ustalonym porządku.
Akta. Zaświadczenia. Numery. 
Pieniądze, pieniądze, pieniądze...
Decyzje.
Kto, gdzie, komu, ile, kiedy...?
Dziękuję, przepraszam, dziękuję, uśmiech...

Powiadomić, zadzwonić... Tak, dziękuję, dziękuję. Uśmiech.
Wszyscy mają dobre intencje. Współczują. Wspierają.
Rozumiem.  Doceniam. Wzruszam się. Dziękuję.
Kondolencje. Uściski. Łzy. 
Żal mi tych, którzy płaczą. Uściski. 

...............................................................

Byłam dziś na cmentarzu. 
Tam Go nie ma. NIE MA!!!
Tam nie czułam żalu.
Dopiero w autobusie, w drodze powrotnej do domu... Powinien siedzieć na siedzeniu przede mną i czytać książkę, od czasu do czasu siąkając  nosem i wycierając go roztargnionym ruchem dłoni. 
Puste krzesło.

Znowu mnie zapytają, jak się czuję.
Dziękuję. 
Stopniowo coraz gorzej.