czwartek, 16 stycznia 2014

O tym, że czasami rzucam kapciami w swojego Kota

Siedzi mi właśnie na kolanach. Ciekawe, czy wie, że o Nim piszę.
Piszę z dużej litery, bo też Kot jest duży. Ciałem i duszą.
I charakterem.
Lecz. Czasem. Mam ochotę. Zrobić coś. Kotu. 
Czarnemu.
Wieczór jest na przykład. Kładę się spać. Światło gaszę z ulgą. 
I właśnie usypiam, gdy...
Kot rzyga.
Oczywiście, że koty rzygają, wiadomo. Jak to koty.
Kot  Czarny rzyga w sposób indywidualny:
- najpierw trochę zawodzi (nie zawsze):" oji, oji, oji..."
- potem słychać coś w rodzaju klaskania (to podobno pracują mięśnie brzucha)
- chwila przerwy
- rzyg drugi
- dłuższa przerwa
- rzyg trzeci
( tu może być koniec, albo niestety rzyg czwarty i piąty)
Rzygi układają się w trop, biegnący przez całe mieszkanie. 
Są coraz to mniejsze, czasem trzeba się ich porządnie naszukać. Jeden zwykle złożony w darze kanapie, fotelowi, a w ostateczności dywanikowi w przedpokoju lub wycieraczce.
Sprzątam, przemawiając do Kota uspokajająco. Cóż, fizjologia nas czasem przerasta. 
Wracam pod kołdrę.
Z miłego wpadania w objęcia snu wyrywa mnie przejmujące: jauuu, jauuu ... 
Co się dzieje???
Kot zawodzi pod drzwiami. Musi koniecznie, natychmiast wyjść i sprawdzić, czy nie ukradli mu schodów!
Wrzeszczę! Dwa razy.
O dziwo, ucicha. Puk, puk, puk - stuka pazurkami o podłogę w przedpokoju. 
Cicho. Nareszcie się gdzieś położył. 
Obracam się na drugi bok pod kołdrą. Moja wierna przytulanka Kicia zaczyna mi masować głowę...
To miłe. Zaraz się zwinie w cieplutki kłębek na moim karku. Mruczy mi przy tym kołysankę kocią do ucha. Mrrrr, mrrrr...
Od strony okna dobiega łomot. Kot Czarny wściekle masuje szybę!
Wrzeszczę. Trzy razy. 
Ignoruje mnie.
Rzucam kapciem.  Ucieka. 
No, i dobrze! Spać!!!
Nagle (nie wiem, czy minęła minuta, czy dziesięć, bo przecież już zasypiam; prawie - to, jak wiadomo robi różnicę), a zatem nagle, słyszę galopujący tumult. 
Kot gania własne zwidy, szura pazurami na zakrętach, przebiega z rumorem po stołkach w kuchni.
Łup! Wskoczył na gramofon. 
Galop.
Miałuu...- tym razem miałk jest inny, kuszący, on wabi, przyzywa, obiecuje...
Moja miła Kicia stawia uszy,  zostawia mój rozgrzany kark i udaje się w pościg. 
Zaraz potem wrzeszczy rozdzierająco, schwytana za własny kark przez Kota Nawiedzonego. 
Wrzeszczę. 
Z Bogiem! 
Po dwóch rundach wracają do mojej  sypialni(???)
Chwilę jeszcze warczą na siebie. Pomruk prawdziwie lwi.
Raptem, jak gdyby nigdy nic wskakują oba na moje łóżko ( jakie moje, to przecież ICH łóżko!). 
Gacek układa mi się na nogach, Kicia na głowie.
O co ci chodzi kobieto? Śpij i nie marudź!


wtorek, 7 stycznia 2014

Fela

Postanowiłam dziś napisać...

**************************************************

**************************************************
Między gwiazdkami  pozostał cały ten post, którego miałam w sobie.
Przewalał się przeze mnie, niczym fala tsunami, pełna bólu, tęsknoty, smutku i samotności.
Fala, która niszczy wszystko, co zbudowane.
Najpierw poszłam spełnić lokatorski obowiązek, czyli zapłacić czynsz.
Wracając, wstąpiłam do Rossmanna. 
Na półce czekała na mnie Fela. Była ostatnia wśród innych Misiek w różowych bluzkach.
Patrzyła na mnie tym swoim "jednym oczkiem bardziej". 
Właściwie, myślałam wcześniej o Antku.
 




Antek,
jako Sherlock













Antków nie było. 
Fela ma przyczepioną do uszka kartkę:
"KUP MISIA temu, kogo kochasz i pomóż tym, którzy potrzebują pomocy"

Kupiłam sobie FELĘ.
Smutny post wypuściłam na szary świat. 

P.S.
Projekt misiowego ubrania: Łukasz Jemioł