piątek, 31 stycznia 2025

Trochę szczęścia tanio sprzedam

 

Wczoraj:

Najpierw zadzwonił do drzwi moich Kominiarz. 

Dużą literą zapisany, bo był prawdziwie kominiarski, na galowo, ze srebrnymi guzikami, pasem przepasany. Tylko cylindra nie miał, za to torbę dźwigał z kalendarzami "na szczęście".

Spytał  o zdrowie, kalendarz zarekomendował i powiedział , że kosztuje "od serca".

Kupiłam, bo co będę na szczęściu oszczędzać.


(I tu właśnie mi się przypomniało, że za guzik ani kominiarski, ani swój nie złapałam! Chociaż przesądna nie jestem, to kurde trochę szkoda...

I znowu mi się tu pcha  w kwestii tej przesądności - lata temu,  ponad 25 z okładem, w serialu, co jest nowelą, bohaterka grana przez Barbarę Bursztynowicz przytargała do domu przed Bożym Narodzeniem olbrzymią gałąź jemioły. Mężowi swojemu, Jerzemu, przypomniała, że w roku poprzednim jemioły nie było i syna im bandyci pobili.

Więc ja,  tamtą scenę w pamięci ciągle mam i co roku jemiołę kupuję!)

 

Wczoraj w dalszym ciągu:

Popołudniem miłym, ciepłym, styczniowym wracałam ze spaceru kijowego ( z kijami znaczy, a nie że do bani) i spotkałam pod klatką młodego człowieka, sympatycznego na oko i uprzejmego bardzo.

Czy księdza po kolędzie przyjmę i czy go na klatkę wpuszczę, zapytał.

Na klatkę wpuściłam. Proszę bardzo! Dla uprzejmych i ja uprzejma.

 

"Podstawowym celem kolędy jest modlitwa księdza wraz z parafianami w ich domach, poświęcenie domu oraz błogosławieństwo dla rodziny na cały rok"

 

Według prawa kanonicznego:

 "Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, proboszcz powinien starać się poznawać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza w niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również – jeśli w czymś nie domagają – roztropnie ich korygując" 

Bezduszne prawo nic o szczęściu nie mówi. 

 

Czyż nie tego jednak oczekuje się od błogosławieństwa? Nadziei, że dom i jego mieszkańcy, opromienieni łaską modlitwy doczekają w spokoju i pokoju następnych świąt?


Kominiarz dostaje do ręki "od serca", ksiądz w kopercie "co łaska".

Szczęście ceny nie ma, każdej warte!


Przesądna nie jestem. 

Ale głupia też nie - wiem, że to szczęście szlaja się, gdzie chce, więc mu pomóc ociupinę  trzeba w trafieniu do celu.

 

Szczęścia, zdrowia, pomyślności!!!

(To tak trochę w opozycji do poprzedniego postu o szczęściu, kobieta zmienną jest)

środa, 22 stycznia 2025

Czasami mi się nie chce...


Czasem mam dwie lewe nogi...

...nic!

Nie chce mi się rano wstać.

Wyleźć spod kołdry.

Kota nakarmić.  

Siebie nakarmić. 

Ciało obmyć. I odziać.

Zęby na końcu.  Nie chce się. 

Czasem nawet nie chce mi się obudzić.


Wyjść z domu jeszcze bardziej się nie chce.

 

Tak, wiem, że ruch pomaga. 

Pomaga. W końcu.

Ale. Wyjść się nie chce.


Nie chce mi się uśmiechać. 

Rozmawiać. 

Rozumieć. 

Słuchać.

Nie chce się być miłą. Fajną. Uprzejmą. Kreatywną.

Nie chce mi się.  I prawdę mówiąc, trochę się tego wstydzę. 

Powinno się chcieć.

Lepiej, gdyby się chciało. 

Mama by nie pochwaliła. I niektórzy inni, którym się chce. 


Tak z tym niechceniem się borykam czasem.  

Może za często.

 

Aż  tu nagle, przedwczoraj, trafiłam na wywiad z Umer Magdą. Piosenkarką. 

Właściwie fragment wywiadu, zamieszczonego w styczniowym numerze Miesięcznika Znak.

Mówi Magda, a właściwie Małgorzata Magda:

"Bywa, że się zapadam. Nie wstaję z łóżka. I w takich okresach największym zwycięstwem nad sobą samą jest zdjęcie piżamy. W takie dni wykuwam się spod grubego lodu. I jest to olbrzymi wysiłek."

I jeszcze:

"W wielu czarnych chwilach od ludzi uciekam. Do tego mojego domu w lesie przyjechała raz Krysia Janda i spytała: 

- Nie boisz się tu być tak bez ludzi?

Przeciwnie, boję się być z ludźmi. Wracając do pytania o ulubione zajęcia – najbardziej lubię sobie ludzi wyobrażać"

 

Magda Umer, polonistka, piosenkarka, dziennikarka, reżyserka, autorka i aktorka.

Niegdyś piękna i młoda. Ciągle piękna.

Znana. Podziwiana. Ceniona. Nagradzana.

Bywająca wśród innych znanych. 

Nazwisk z "kręgów" bez liku: Osiecka, Jędrusik, Olbrychski, Krajewski Seweryn, Jeremi Przybora, Janda, Piotr Machalica, Rodowicz...


Zaskoczyło mnie to? Zdumiało, że taka Magda Umer...!?

Ani trochę. Wcale.

Bezwstydnie się ucieszyłam. Raźniej w dobrym towarzystwie.

Żart.

 

Wolę, gdy mi się chce.

Sądzę, że Magda Umer też.

środa, 1 stycznia 2025

Jaki Nowy Rok...

 

 ...taki cały rok.

Podobno.

W tę mądrość ludową zawsze wątpiłam.

Bo gdyby, to czekałyby nas na przykład:

- spanie do dziewiątej, dziesiątej, jedenastej ...
- poranne kace z bólami głowy
- ziewanie do wieczora
- stosy naczyń do zmywania
- resztki niedojedzonych sałatek schnących na talerzykach
- niedopita cola w szklankach poutykanych we wszystkich możliwych miejscach
- walające się wszędzie  konfetti 
- popękane balony
- korki od szampana pod stołem
- Koncert noworoczny Filharmoników Wiedeńskich
- Turniej Czterech Skoczni
 

A życzą wszyscy Szczęśliwego Nowego Roku. 

Happy New Year. 

Frohes neues Jahr. 

С новым годом!

Tyle, że nie wiem, jak długo ten rok jest nowy, a kiedy staje się stary? 

Po Trzech Królach? W lutym? Po karnawale? A co potem? Co z życzeniami? Tracą termin przydatności ?

 

Ja i te moje rozkminy!


Postanowiłam na wszelki wypadek zabezpieczyć sobie przyszłość.

Wyspałam się.

Nie zostawiłam na dzisiaj żadnego zmywania. Ani prania. 

Potem kije w garść. Ruch, to podstawa.

Pierwszą napotkaną osobą na zewnątrz był młody facet z wózkiem dziecięcym. Fart!

Poza tym ludzi prawie wcale.

Na chodnikach pozostałości po wystrzelonych petardach. Jeden korek od szampana.

W parku pusto. Pojedynczy właściciele psów. Żadnych karmicieli kaczek.

Wróciłam rześka. 

W telewizji koncert noworoczny, ładnie grali filharmonicy.  Płynęły walce Straussa. Wino, kobiety i śpiew! (trochę kultury)

Turniej Czterech Skoczni, tak jak i ponad 50 lat temu, gdy oglądałam go w czasie ferii zimowych, a skakali Fortuna, Bobak, Gąsienica... (trochę tradycji)

Napiłam się wina czerwonego Merlot.

Pojadłam pierniczków.

Obejrzałam Kevina w Nowym Jorku - niepotrzebnie (nie wiem, dlaczego ciągle puszczają te pełne przemocy filmy!)

No, i napisałam kolejnego posta.

Trzeba samej sobie dać przykład.

 

P.S. Niestety, przysłowie, w które wierzyłam, w tym roku mnie zawiodło ! "Barbara po wodzie " nie zagwarantowała białego Bożego narodzenia. Smuteczek.