Ale nie fajny, jak w znanym skądinąd dialogu. "Fajny" byłoby określeniem trywialnym.
Zajrzałam do opisu filmu na Filmwebie. Niektórzy piszą: DNO, inni: ŁZY SAME NAPŁYWAŁY DO OCZU.
I podobno książka lepsza.
Więc sobie ją kupię i sprawdzę.
Tytuł jest długi - "Strasznie głośno, niesamowicie blisko"
Dla niektórych jest to film o stracie.
Dla innych, o chłopcu z Zespołem Aspergera.
Oczywiście jest to film o miłości. O pokonywaniu wewnętrznych barier. O uporze i wytrwałości.
Napisano, że jest pełen metafizyki.
Dla mnie, to film o nadziei. Ciągłej, nieustającej i pomimo wszystko.
A też o odnajdywaniu zgody na samego siebie.
Nie jest pokazane, czy bohater odważył się na ostateczny skok. Autorzy filmu każą się nam domyślać. Wierzyć, że tak właśnie się stało. Że się dopełniło przesłanie.
Czas – skalarna (w klasycznym ujęciu) wielkość fizyczna
określająca kolejność zdarzeń oraz odstępy między zdarzeniami
zachodzącymi w tym samym miejscu. Pojęcie to było również przedmiotem
rozważań filozoficznych.
Czas może być rozumiany jako:
chwila, punkt na osi czasu,
odcinek czasu,
trwanie,
zbiór wszystkich punktów i okresów czasowych,
czwarta współrzędna czasoprzestrzeni
Czas mija.
Czas leci.
Czas ucieka.
Czas się dłuży.
Czas robi swoje.
Czas płynie.
Czas nas goni.
Strasznie zarobiony ten czas jest.
A ponadto, czas leczy rany. Tak mówią. Różni ludzie.
I przysłowia, co mądrością są...
Moich nie leczy. Nie uleczył w każdym razie.
Czas moje rany rozdrapuje.
Czas schwytany w kadry zdjęć. Pełno ich dookoła mnie.
Twarze uchwycone w Tamtym Czasie. Czasie Przeszłym.
Pokazują rzeczywistość, która minęła. Rozpłynęła się w przeszłości.
Niektóre zdjęcia mieszczą w sobie znacznie więcej, niż pokazują.
Przywołują chwilę związaną z zapachem, dźwiękami, krajobrazem, który jest poza kadrem.
Jest i go nie ma. BYŁ.
Ale był tylko moment, sekundy na trzask migawki.
Jeżeli tak krótko był, to czy był w ogóle?
Patrzę na zdjęcia zawieszone nad moim biurkiem i ten czas, który one uwięziły wcale mnie nie leczy.
Tak bardzo chciałabym dotknąć miękkiej brody, poczuć powiew tamtego wiatru.
Usłyszeć gwar głosów zmieszany ze śmiechem na tym przyjęciu świątecznym.
Szczypanie mrozu, w tamten słoneczny, lutowy dzień...
To już NIGDY się nie wydarzy.
Słowo NIGDY ostatnio mnie prześladuje.
Też jest związane z czasem, a jakże.
Nigdy, czyli czas przeszły, dokonany.
Ale to już było...
...i nie wróci więcej!
Chociaż Maryla R. jest optymistką.
Bo do przodu wciąż wyrywa głupie serce.
Moje serce bierze teraz w dłonie Nasz Wnuk - w nim jest Ciąg Dalszy!
Zastanawiałam się w międzyczasie, dlaczego i po co mam to zrobić.
Tak, wiem, że niektórzy tu zaglądają. Nie znam motywacji wszystkich.
Niektórzy pewnie chcą się dowiedzieć, jak się czuję.
Inni może z przyzwyczajenia, albo z nudów.
Ja zaglądałam przez jakiś czas do kilku obcych blogów. Właściwie zaczynałam od tego przegląd stron. Codziennie.
Historie dwóch osób bardzo mnie przejmowały, chociaż tych ludzi nie znałam. Trafiłam na ich blogi przypadkiem. A przecież blogów są tysiące. Zaglądałam to tu, to tam.
Jedne były o "czymś", to znaczy na konkretny temat. Większość była o niczym.
Kiedy jedna z autorek zaczęła wstawiać filmiki o niczym, zreflektowałam się. No naprawdę, co mnie obchodzi czyjaś miłość do rosyjskich kosmetyków!?
Pokasowałam zakładki do cudzych blogów.
Zaczęłam zastanawiać się nad własnym.
Pisze ten, kto ma coś do powiedzenia. Ale przecież nie BYLE CO!!
Ja piszę, bo mam coś do napisania. I tak to sobie tłumaczę.
Piszę, bo mam coś do napisania dla siebie.
Bo opowieść jest niekończąca się, a ja jestem przesądna.
Bo wróciłam, przynajmniej w tej chwili, do jakiegoś ukrytego jeszcze do niedawna skrawka mojej osoby.