![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigp2PuRpoeRYVz_xpFyWUB_hwf7IROW70xOy3mvdXAW0DG9mczfaULJ3vpsX2E9yYouC_KM_8lNWaCpHfL6rYpT9CGbAZVw7Wo_f3njoK-QKaRH_qddkcJxqfACVyRitKTAEfanfjasL4/s320/mimozy.jpg)
Złotawa, krucha i miła,
To ty, to ty jesteś ta dziewczyna,
Która do mnie na ulicę wychodziła.
To oczywiście nie jest mimoza, tylko nawłoć pospolita.
Dla niektórych, jak widać, także i dla Tuwima, mimoza polska.
Nawłoć tę, rozkosznie żółtą, sfotografowałam w sobotę na ulicy Nowe Górki, dokąd zaprowadziły mnie wszędobylskie kije.Nowe Górki, to dalej ładny kawałek wsi, chociaż ciągle na terenie miasta. Ledwie pół godziny drogi od domu.
Mimozy i brzozy.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUBJ2ZNxmtnAfv7dG-sIFCWyDZDgVcuXEl1ce4gUt9JIUOWPzHDFDT68T-LEVoDujE6VrnSe599F5nEZjTKmC34U4G3x0y9rMZZsox56vP46jxjarPhpp_7gtynPvNnQeTg19qN1jhcIA/s320/brzozy.jpg)
Dobrze się oddycha tą wiejską przestrzenią.
Ludzi niewielu, prawie wcale.
Ktoś wieszał pranie w ogródku.
Starszy pan malował ogrodzenie.
Motocyklista bez kasku i w rozpiętej koszuli kursował wte i wewte po pylistej drodze.
Czarny kot z białą krawatką przebiegł mi drogę.
- Cześć!- uśmiechnęłam się do niego, bo lubię koty.
Postawił ogon, jak świecę i odmaszerował.
Pola zaorane po żniwach.
Nad polami snujący się zapach ziemi, obornika, palonych liści i gdzieniegdzie, weekendowego grilla.
Owoce dzikiej róży już mocno czerwone i nabrzmiałe.
Niebo niebieskie.
Chwasty wzdłuż drogi poschnięte.
Liście z brzóz sypią się malowniczym, złotawym deszczem.
Idę, idę, idę.
Psy szczekają.
Na ulicy Józefów straszy mnie dom dziwny, dom pusty.
Przyspieszam. Kto go tam wie.
Po siedmiu kilometrach jestem zgrzana i nogi mnie trochę bolą.
Ale nogi, to świetny środek lokomocji.
A zapach potu i jego słony smak na skórze, działają na mnie, jak zastrzyk z endorfin.
Mimozami zwiędłość przypomina
Nieśmiertelnik żółty - październik,
To ty, to ty, moja jedyna,
Przychodziłaś wieczorem do cukierni...