Teraz rządzi oczywiście COVID -19
A raczej strach przed nim.
Też się boję.
Codziennie.
Strach mierzę liczbą spotkanych ludzi.
Może raczej mijanych, a nie spotkanych.
Mijanych w mniejszym lub większym dystansie.
A jeśli spotkanych, to w maseczkach, czy bez maseczek?
Jeżeli bez maseczek, to źle. Jak długo na mnie chuchali? Dotykali czegoś mojego? Mieli rękawiczki? Najczęściej nie mieli.
W rękawiczkach ręce się pocą i telefon nie odczytuje śladu mojego palca, nie włącza się. Czort!!!
W sklepie na literę C. co parę minut głośnik przypomina o noszeniu maseczek i zachowaniu dystansu dwumetrowego.
"I z góry dziękujemy!" - Zastanawiam się za każdym razem, gdzie ta panienka siedzi, że dziękuje z góry.
Alejki nie szersze niż 2 metry. Miejscami węższe.
Jak dystans zachować? Nikt się tym nie przejmuje, i nie zajmuje.
W wybranych godzinach "dla seniorów"- tłum.
Seniorzy z osiedla chcą z przywilejów korzystać. A że osiedle ma ponad 40 lat, to i jego mieszkańcy nie młodzi.
W godzinach "dla normalnych ludzi" - luzik. Niektóre alejki nawet puste. Dobrze, że wtedy seniorów ze sklepu nie wyganiają!!
Niektórzy twierdzą, że to wszystko ściema!
Niestety, niektórzy umierają. Naprawdę.
A zatem siedzę w domu i się boję. Codziennie.
Córka dzwoni i pyta, jak się czuję.
Mówię jej, że się boję. I to nie jest fajne. To jest przygnębiające. Trudne to jest. Dołujące.
- I tak sobie myślę czasem, że tu padnę i nikt nie będzie wiedział, po tygodniu mnie znajdziecie ogryzioną przez kota...
I tak biadolę jeszcze, tak się skarżę, zrozumienia chcę i pociechy jakiejś...
- Wcześniej. - mówi wreszcie Córka.
- Co wcześniej?
- Wcześniej, niż po tygodniu byśmy cię znaleźli.
Aha!
To mnie pocieszyła!!!
Ale zadziałało!!!!!!
Zostańta w zdrowiu!