gdy jedziemy już do Kutna złączyć nasz los?
Byłam wczoraj w Kutnie.
Nie wiem, dlaczego autor tej piosenki uważał, że w Kutnie nie będzie Miłej smutno.
Miasto, jak miasto, nic rewelacyjnego. Fakt, że organizacja przy egzaminach rewelacyjna. Chylę czoło przed Starostwem.
W Kutnie nie było mi zatem smutno. Ani w drodze do Kutna.
Smutno mi było w sobotę, gdy poszłam sobie na wycieczkę.
Było mi smutno, bo nigdy przedtem na wycieczki sama nie chodziłam.
I wcale nie chodzi o samotność fizyczną. Ta mi nie przeszkadza.
I wcale nie chodzi o czyjąkolwiek obecność.
Bo, gdy nagle poczułam piękny, żywiczny zapach, rozgrzanych słońcem świerków, to pierwszą myślą było: "opowiem o tym..."
Potem zaczęłam płakać. Nie miałam KOMU opowiedzieć.
Oczywiście! Mogę opowiedzieć Wam WSZYSTKIM! Każdemu.
Ale to nasz wspólny zapach!
Zapach górskich szlaków. Zgodnego między nami milczenia.
Zapach towarzyszący popołudniowym powrotom z wędrówek.
Zapach współbrzmiący z aromatem poziomek i malin, które podawał mi na wyciągniętej dłoni.
Zapach powietrza, którym oddychaliśmy wspólnie.
- To mu o tym powiedz! - poradziła mi moja miła B., kiedy jej się zwierzyłam z tych smutków.
Powiedziałam. I popłakałam się znowu.
*
Czy sobie poradziłam z Jego śmiercią? NIE!
Czy sobie kiedykolwiek poradzę? NIE!
Żyję dalej.
2 komentarze:
:-*
Jak zawsze nie wiem, co napisać. Współodczuwam. Inaczej oczywiście, ale też przecież miewam takie chwile...
I jakoś najbardziej adekwatne mi się wydaje całusów Ci posłanie. Ot tak.
Ja Ciebie też całuję. Wiem, jak to jest, gdy się traci Tatę.
Prześlij komentarz