Przeczytałam "Drogę" Cormaca McCarthy'ego.
Już dawno nic z taką siłą nie wtargnęło do mojej duszy, do mojej wyobraźni, do mojego ciała.
Samo sedno.
Alegoria Życia i Miłości. Dobra i Zła.
Człowieczeństwa.
Dla mnie to przesłanie na temat poszukiwania Sensu.
Trwania przy wyznawanych wartościach.
Także opowieść o dojrzewaniu, które bywa bolesne i nieuniknione.
Które zawsze wiąże się ze stratą.
Które zawsze wiąże się ze stratą.
Cytaty:
"Tak właśnie postępują dobrzy ludzie. Próbują bez przerwy. Nie poddają się."
"Nie ma żadnego później. Później jest teraz."
" Ludzie zawsze myśleli o jutrze. Ja w to nie wierzyłem. Bo jutro nie myślało o nich. Nawet nie wiedziało, że są."
Życie jest Drogą.
To trywialne.
To banalne.
Oklepane.
To oczywiste.
I znowu przypomniałam sobie, że nie chodzi o żaden szczególny SENS.
O SENS na miarę Nobla.
Po prostu trzeba iść, póki się da.
"Czy ty jesteś bardzo odważny?
- Średnio.
- A co zrobiłeś najodważniejszego w swoim życiu?
- Wstałem dziś rano."
Ja dzisiaj rano też wstałam.
A wiem, że nie zawsze to jest takie proste.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz