"Kiedyś", to dziwne słowo.
Kiedyś było, kiedyś będzie.
Bardzo rozciągliwe.
Tak mnie raptem nachodzą myśli nieoczekiwane. W całkiem dziwnych miejscach, w całkiem dziwnym czasie.
Dzisiaj, w drodze powrotnej z ulubionego hipermarketu, a dokładniej na ulicy Świętego Wojciecha, a właściwie to pod mirabelką rosnącą w ogrodzie domu przy rogu ulicy.
Myśl dotyczyła tego, że dużo się na osiedlu zmieniło.
Przez te, bez mała, 40 lat.
A druga myśl była taka, że ciągle się będzie zmieniać i zmian niektórych już nie poznam.
Myśli takie, są jak linki w sieci, pajęczej albo internetowej. Pociągają za następne i jeszcze kolejne.
Pomyślałam potem, że to szczęście, że mam dzieci.
I Wnuka.
I może jakieś jeszcze wnuki się urodzą, bo skoro są Dzieci...
A jeszcze później prawnuki. I praprawnuki.
I chociaż bardzo mi żal, że nie poznam ich losów, ani ich twarzy, to jednak jakoś w nich zostanę.
Może za 40 lat ktoś spojrzy na stare fotografie i powie, "a to prababcia Basia, urodziła się w zeszłym stuleciu"
A jakaś praprawnuczka zapyta, "dlaczego miała tyle zmarszczek, nie mogła ich sobie wyprasować?"😉
Tak, jak Wnuk zaintrygowany niedawno moją uwagą o tym, że w Australii urodziła mu się nowa kuzynka, zaczął pytać o historię tej odległej gałązki naszego drzewa.
- Dlaczego Kazika dzieci mają takie imiona, skoro on był Polakiem?
No, to mu opowiedziałam o tym stryjecznym pradziadku, o jego córce Cathy, z którą korespondowałam, i o córce Cathy Andrei, z którą korespondowała jego Mama.
Andrea urodziła niedawno Mię Grace.
I może za pewien czas, on, Wnuk, skontaktuje się na jakiejś platformie kontaktowej z Mią.
Albo ze swoim, prawie rówieśnikiem, Marley՝em, jego siostrą Eve albo kuzynkiem Jackiem, albo urodzonym niedawno synkiem Craiga, Harrym i pogadają o wspólnym prapradziadku Szczepanie 😀
Kto wie?
Dobrze jest mieć dzieci.
I wnuki.
To tak, jakby trochę zostać tu na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz