Bliżsi byli z "naszego piętra".
Im niżej, tym znajomość nabierała dystansu.
Najdalsi byli ci z oficyny.
W prawej oficynie mieszkali państwo Karpińscy i ich pięcioro dzieci, cztery córki i najmłodszy syn, Krzysiek .Im niżej, tym znajomość nabierała dystansu.
Najdalsi byli ci z oficyny.
W głębi korytarza mieszkali państwo Matusiakowie. Oboje byli bardzo grubi. Mieszkali z piękną córką, której imienia nie pamiętam (może na imię miała Lidka?) i grubym, małym, biało-czarnym psem Limkiem.
Państwo Matusiakowie ogrodzili zielonym płotkiem skrawek zieleni i hodowali tam jedno drzewo, kwiatki i mizerne warzywa. Ogródek miał powierzchnię nie większą niż 20 m kw. i powstał na miejscu, na którym wcześniej całymi latami stała stara, popsuta ciężarówka. Ulubione miejsce zabaw chłopaków.
Państwo Matusiakowie ogrodzili zielonym płotkiem skrawek zieleni i hodowali tam jedno drzewo, kwiatki i mizerne warzywa. Ogródek miał powierzchnię nie większą niż 20 m kw. i powstał na miejscu, na którym wcześniej całymi latami stała stara, popsuta ciężarówka. Ulubione miejsce zabaw chłopaków.
W oficynie po lewej stronie podwórka, w piętrowej kamieniczce mieszkał na piętrze gospodarz (a dawniej właściciel domu), brat grubego Matusiaka, też oczywiście Matusiak.
Matusiak- gospodarz zajmował większą część piętra, a jego mieszkanie miało balkon. Matusiakowie też mieli córki, Halinę i Wiesię.
Ślub i wesele Haliny, to jedno z najwcześniejszych moich wspomnień z podwórkowego dzieciństwa..
Pewnie był jakiś letni miesiąc. Dzień był długi i ciepły. Wszystkie okna w mieszkaniu Matusiaków były rzęsiście oświetlone. Głośno grała muzyka.
Po państwa młodych zajechała czarna kareta z białym koniem naszego sąsiada dorożkarza.
Panna młoda miała oszałamiająco białą suknię i długi welon. Pan młody nie podobał mi się za bardzo. Był gruby i miał twarz okrągłą jak księżyc.
Następnego dnia po weselu gospodarz zawołał do siebie dzieci bawiące się na podwórku i pozwolił jeść pozostałe na stołach ciasta.
Wszystkie okna otworzono. Słońce kładło się złotymi promieniami na białych obrusach. I mimo ogólnego nieładu, jak to po weselu, mieszkanie wydawało mi się piękne i bogate.
To był mój pierwszy kontakt z luksusem.
Matusiak- gospodarz zajmował większą część piętra, a jego mieszkanie miało balkon. Matusiakowie też mieli córki, Halinę i Wiesię.
Ślub i wesele Haliny, to jedno z najwcześniejszych moich wspomnień z podwórkowego dzieciństwa..
Pewnie był jakiś letni miesiąc. Dzień był długi i ciepły. Wszystkie okna w mieszkaniu Matusiaków były rzęsiście oświetlone. Głośno grała muzyka.
Po państwa młodych zajechała czarna kareta z białym koniem naszego sąsiada dorożkarza.
Panna młoda miała oszałamiająco białą suknię i długi welon. Pan młody nie podobał mi się za bardzo. Był gruby i miał twarz okrągłą jak księżyc.
Następnego dnia po weselu gospodarz zawołał do siebie dzieci bawiące się na podwórku i pozwolił jeść pozostałe na stołach ciasta.
Wszystkie okna otworzono. Słońce kładło się złotymi promieniami na białych obrusach. I mimo ogólnego nieładu, jak to po weselu, mieszkanie wydawało mi się piękne i bogate.
To był mój pierwszy kontakt z luksusem.
3 komentarze:
Wspaniale piszesz:-) Wszystko widzę jak żywe. Uwielbiam te Twoje opowieści o przeszłości, jakoś czuję się związana z tym wszystkim...
Dziękuje ci kochana:)) Możesz dalej rozgłaszać ten adres...
A pewno, że rozgłoszę:-p
Prześlij komentarz