Byłam:
a) na Bałutach
b) w Warszawie
c) w Budapeszcie
Coraz dalej:)
Ad. a -
"18 sierpnia 1915 roku Łódź spotkała wielka zmiana. Powiększono wtedy
znacznie teren naszego miasta. W granice Łodzi włączono obszary gęsto
zaludnione i chaotycznie zabudowane, lecz od wielu lat związane z
łódzkim przemysłem. Rozporządzeniem Cesarsko - Niemieckiego Prezydenta
Policji von Oppena właśnie z tego dnia włączono do miasta: gminy
Radogoszcz, Chojny, w tym część wsi Widzew, Zarzew, Dąbrowę, Brus,
Rokicie i Bałuty. Bałuty były wówczas największą wsią w Europie. Jej
początki sięgają przynajmniej połowy XV wieku." - radio Eska
"Obchody 100 rocznicy przygotowało łódzkie Centrum Dialogu.
O godzinie 17. rozpoczęła się wycieczka po Bałutach. Organizatorzy
poprowadzili wycieczkę od Bałuckiego Rynku prze ul. Łagiewnicką, szpital
im. Heleny Wolf, Spacerową, Młynarską do ul. Wojska Polskiego. Tu
uczestnicy wycieczki mogli obejrzeć wystawę prac łódzkich artystów." - nasze miasto
Wszystko się zgadza. Dopotąd.
Albowiem tłum ludzi z plakietkami "jestem z Bałut" zakręcił w lewo, aby dalej zwiedzać.
My, "starzy bałuciarze", czyli ja mój ulubiony Brat zdezerterowaliśmy w prawo.
Nawiasem:
część zdeklarowanych na plakietkach, nie była z Bałut;
niektórzy byli z Radogoszcza, niektórzy z Teofilowa;
albo ze Zgierza
A kto to jest "bałuciarz"?
Ja się czuję "z Bałut", chociaż nie mieszkam tam od ponad 40 lat.
Jestem z tamtych, starych Bałut.
Tych bez domofonów i asfaltu.
Bez rynku zamkniętego w betonowych pawilonach.
Bez anten satelitarnych.
Bez napisów Litzmannstadt Getto na chodnikach, bo i tak każdy wiedział, że towarzyszą nam duchy pomordowanych.
Tych ze śmierdzącymi rynsztokami na ulicy Berlińskiego i Łagiewnickiej.
Z cukiernią Wolskiego i budką Jaworskich.
I pasmanterią Falkiewicza.
To tylko tęsknota za krainą dzieciństwa.
"Nasza" kamienica totalnie nas zaskoczyła. W porównaniu z sąsiadującymi, wygląda jak ta z mojego (proroczego?) snu - prawie bajkowo.
W bramie różowe (!), lśniące ściany.
Wszystko się zgadza. Dopotąd.
Albowiem tłum ludzi z plakietkami "jestem z Bałut" zakręcił w lewo, aby dalej zwiedzać.
My, "starzy bałuciarze", czyli ja mój ulubiony Brat zdezerterowaliśmy w prawo.
Nawiasem:
część zdeklarowanych na plakietkach, nie była z Bałut;
niektórzy byli z Radogoszcza, niektórzy z Teofilowa;
albo ze Zgierza
A kto to jest "bałuciarz"?
Ja się czuję "z Bałut", chociaż nie mieszkam tam od ponad 40 lat.
Jestem z tamtych, starych Bałut.
Tych bez domofonów i asfaltu.
Bez rynku zamkniętego w betonowych pawilonach.
Bez anten satelitarnych.
Bez napisów Litzmannstadt Getto na chodnikach, bo i tak każdy wiedział, że towarzyszą nam duchy pomordowanych.
Tych ze śmierdzącymi rynsztokami na ulicy Berlińskiego i Łagiewnickiej.
Z cukiernią Wolskiego i budką Jaworskich.
I pasmanterią Falkiewicza.
To tylko tęsknota za krainą dzieciństwa.
"Nasza" kamienica totalnie nas zaskoczyła. W porównaniu z sąsiadującymi, wygląda jak ta z mojego (proroczego?) snu - prawie bajkowo.
W bramie różowe (!), lśniące ściany.
Kostka na dziedzińcu.
Kolorowe mury.
A po drugiej stronie ulicy tak:
I jak właściwie jest na Bałutach?
2 komentarze:
A ja Bałut niestety nie lubię :-/
Czekam bardzo na Budapeszt :-)
Cierpliwość Twa zostanie nagrodzona
Prześlij komentarz