dwie długie nogi, dwie krótkie nogi,
to bym ja mógł, Boże drogi,
raz być wysokim, raz niskim znów.
Ja mógłbym w cyrku występować,
forsę w portfel chować.
Ach, co za raj.
Ja mógłbym tańczyć do obłędu
trzy miesiące z rzędu,
bo co miesiąc bym mógł
tańczyć na innej parze nóg
Ach, gdybym miała cztery nogi!
Mogłabym chodzić dwa razy więcej. Albo dwa razy szybciej.
A przeszłam w maju ponad 33 kilometry.
Dwa razy więcej, to byłoby 66.
A jest dopiero połowa miesiąca.
To jakby policzyć dwa razy...
A jakby przeliczyć przez dwanaście...!!!!!
O, mamusiu!
W trakcie chodzenia majowego naszła mnie refleksja, że gdybym mogła decydować, to zarządziłabym wieczną wiosnę!
A konkretnie, wieczną późną wiosnę.
A właściwie wieczny maj.
Żeby tak ciągle pachniało upojnie!
Bzem, czeremchą i wiciokrzewem.
Skoszoną trawą.
Wilgotną ziemią.
Świeżymi listkami.
Żeby tak waliło po oczach kolorami.
Żeby ptaki cudnie śpiewały, ćwierkały, gwizdały, kląskały i świergotały.
Żeby twarz muskał lekki wietrzyk, a słońce grzało w sam raz ciepło.
Krzewy tawuły okryte kwieciem, jak panna młoda welonem.
Sosny wypuszczają młode pędy, które wyglądają, jak świeczki na choince,
Puchate dmuchawce ulatują spod ręki i rozwiewają się, jak mgła w przezroczystym powietrzu.
Kasztany wreszcie kwitną, może zdążą zdać maturę.
Mlecze się żółcą.
Wiśnie i mirabelki ronią płatki.
Puch z topoli wplątuje się we włosy.
Wiosna, ach to ty!!!
Jednak dualizm wadowo-zaletowy jest bezlitosny.
Wiosna radosna nie oferuje rumianych jabłuszek i słodziutkich śliwek, które uwielbiam.
Uboga jest w ciepłe noce.
Pomidory ma tylko ze szklarni.
O złotych łanach zbóż nie wspomnę.
No, i jeszcze ten puchowy śniegu tren...
A cztery nogi, to dwa razy więcej butów, rajstop i skarpetek.
I spodni.
I odcisków.
Wszak wszystko ma dwa końce, jako ten kij.
Maju, majuj jeszcze ile się da. Aż do czerwca.
Mlecze się żółcą.
Wiśnie i mirabelki ronią płatki.
Puch z topoli wplątuje się we włosy.
Wiosna, ach to ty!!!
Jednak dualizm wadowo-zaletowy jest bezlitosny.
Wiosna radosna nie oferuje rumianych jabłuszek i słodziutkich śliwek, które uwielbiam.
Uboga jest w ciepłe noce.
Pomidory ma tylko ze szklarni.
O złotych łanach zbóż nie wspomnę.
No, i jeszcze ten puchowy śniegu tren...
A cztery nogi, to dwa razy więcej butów, rajstop i skarpetek.
I spodni.
I odcisków.
Wszak wszystko ma dwa końce, jako ten kij.
Maju, majuj jeszcze ile się da. Aż do czerwca.
5 komentarzy:
Też bym zarządziła całoroczny maj.
Byle nie taki, jak tegoroczna majówka ;-) Taki jak dziś :-)
Ale gruszeczek byś nie miała wtedy. I ziemniaczków młodych z koperkiem:)
Gruszeczki bym przeżyła. Boże Narodzenie bez śniegu nawet :-D
A proca ma 3 końce choć też jest kijem. :D
kawałek drewna o cylindrycznym kształcie, o różnej długości i grubości, posiadający dwa lub więcej końców (rozwidlenia), który został ułamany lub obcięty z drzewa, krzewu, trzciny lub trawy (bambus), ewentualnie wystrugany z drewna
No, i klops. Zawsze wiedziałam, że życie jest pełne niespodzianek i nieprzewidzianych rozwiązań!
Prześlij komentarz