Dziś jest ten dzień właśnie.
Ten dzień, w którym trochę już dawno temu, urodziłam Syna.
Którego...
od pierwszych moich łez radości,
od pierwszego jego krzyku,
przez wszystkie karmienia,
pierwsze kroki,
pierwsze wypowiedziane "r",
pierwsze zęby wyrwane,
wietrzne ospy,
przez wszystkie pasje, zachwyty, wariactwa, podróże, przyjaźnie i miłości,
przez lęki - jak na przykład ten przed motylami i wiatrem,
przez niepokoje i niepewności,
przez egzaminy maturalne i magisterskie,
przez wyjazdy i powroty,
aż do do teraz, gdy taki wielki, gotuje dla mnie spaghetti ze szpinakiem,
gdy mówi mi, że mu zazdroszczą takiej mamy,
i gdy kupuje mi, tak sobie bez okazji, nowy laptop,
aż do dzisiaj, gdy razem świętujemy jego urodziny
kocham tak mocno, jak tylko potrafię.
Szczęścia, Synku!
3 komentarze:
Najfajniejszego Brata mi urodziłaś 😀
Muszę sobie to zapisać, tak pięknie brzmi . Może któremuś z moich synów będę mogła zrobić taką wyliczankę...azalia
Dziękuję za te miłe komentarze.
Prześlij komentarz