wtorek, 31 grudnia 2024

Znad kieliszka...

 

Piję wino pod moją choiną!

Mijałam dziś pewną panią, która przy pomocy cudu techniki, jakim jest telefonia komórkowa, składała życzenia noworoczne komuś po drugiej stronie aparatu odbiorczego. 

Nie wiem, czy miała ustawiony w telefonie tryb głośnomówiący, ale słyszałam osobę mieszkającą czy to w naszym mieście, czy to w Wąchocku, czy też może nawet i w Paryżu.

- Zdrówka, szczęścia i wszelkiej pomyślności -  pożyczyła pani drugiej pani. 

- I wzajemnie - odpowiedziała tamta i zapewne popłynęły zwyczajowe opowieści o tym, "co tam słychać", ale już nie towarzyszyłam tym historiom, bo podążałam ku innemu cudowi naszych czasów - paczkomatowi. 

Ponieważ mam skłonności do rozmyślań w trakcie przechadzek i dochodzenia do tego, co Córka nazywa "te twoje rozkminy", zaczęłam się zastanawiać, dlaczego, mimo tych wszystkich licznych życzeń zdrowia i wszelkiej pomyślności ciągle zdarzają się rzeczy niechciane, przykre, smutne, uciążliwe, a nawet (odpukać) tragiczne.

Czy to przewrotny los, złe fatum,  kulawa fortuna, czy sprawiedliwy Bóg, czy w co kto wierzy, sprawiają, że życzenia sobie, a życie sobie..?

Niektórzy twierdzą (i nawet w to wierzą), że wszystko zdarza się nam po coś.

Złamana ręka, to okazja do odpoczynku. 

Autobus uciekł, ale w następnym spotkałeś kolegę ze szkolnej ławki.

Zgubiłaś klucze, a wezwany ślusarz okazał się mężczyzną  na całe życie!

Hm...

Cóż, życzę Wam i sobie, żebyście jednak nie gubili kluczy i pamiętali o zakręcaniu wody przed wyjściem z domu. ( I gazu pod czajnikiem!)

Reszta spraw sama się jakoś ułoży.

Do siego!!!


piątek, 27 grudnia 2024

Spod choinki

 



Poniedziałek.

Choinka już ubrana. 

- Jaka dziwna...

- Taka  gruba.

- Gęsta.

- Za gęsta!

- Nie za gęsta.

- Idealna!


Gotowałam grzyby do kapusty i kapustę do grzybów.

Warzywa do sałatki. Ziemniaki do warzyw.

Lepiłam uszka - pięćdziesiąt cztery. 

Szorowałam łazienkę i kibel. Wyrzuciłam śmieci.

 

Wieczorem M. przywiózł kota Piernika.  Kotka Miśka się schowała.

CiągleZięć przywiózł Wnuka i NieWnuka. Oraz prezenty.

Było wesoło i głośno.

Jedliśmy makowiec. NieWnuk podkradał pierniczki i biegał podglądać koty ukryte po kątach.

Odjechali i zabrali prezenty pod ich choinkę.


Wtorek

Córka przyjechała rano, żeby upiec sernik.

Gotowałam kompot z suszu.

Siekałam warzywa na sałatkę. 

Karmiłam koty. Jeden jadł, drugi nie.

Szykowałam stół do wieczerzy. Sianko, obrus biały, talerzyki ze złoconym  brzegiem. 

Choinka jaśniała kolorowo.


Młodzi przywieźli śledzie, pierogi, chleb "z pieca" i inne manele.

Przybyło prezentów pod choinką.

- Za dużo tych prezentów!

- Nie ma gdzie stawiać...

- Ale opakowane ładnie! 


Potem jedliśmy długo i ze smakiem.

Było wesoło. Rodzinnie. Koty spały.

 

Prezenty trafione.

- Aaaa!!

- Cudne!

- Rękawiczki idealne.

- Skąd wiedziałaś???

- To nie ja, to Mikołaj. 


Środa 

- Kto to słyszał, żeby w święta  tak wcześnie wstawać!-

- To trauma z dzieciństwa!

- Śniadanie o dziewiątej!

M. zajechał przed blok o 8.58.

Znowu było wesoło. I smacznie.

Rozmawialiśmy o byciu celebrytą, byciu informatykiem i byciu taksówkarzem. Wachlarz tematów. 

 

Na obiad zjedliśmy resztę barszczu i resztę pierogów z kapustą.

Sernik prawie się skończył.

Pierniczki  pachniały miodowo i korzennie. 

Koty się bawiły.

Młodzi zabrali swoje manele i pojechali w kierunku Wielkopolski.

Zostałam w ciszy.


Czwartek

Zmywałam.

Zmywałam.

Zmywałam...

Koty się ganiały.

Na obiad miałam resztę kapusty.

Obejrzałam smutną komedię o świętach.

Zjadłam wszystkie  wiśnie w czekoladzie, które dostałam od Mikołaja.

Oba koty spały ze mną.


Piątek.

Po świętach.



A jak u was?


czwartek, 12 grudnia 2024

Mamy tę moc!



Moc pierwszej gwiazdki dała znać o sobie!

Przygotowania szły po iście grudniowym grudzie.

Najpierw się rozchorowała Ula.

Potem położyła się Teresa.

Na ostatniej (jednej z niewielu zresztą),  poniedziałkowej próbie rozkaszlała się Ania.

Wojtek, spec od światła i dźwięku, musiał zostać w domu i czekać na spóźniających się fachowców.

Warianty scenariusza zmieniały się kalejdoskopowo, żeby dostosować siły do zamiarów.

Lalek i stelaży nie miał kto zawieźć, więc kobiety emerytki, które żadnych wyzwań się nie boją, popakowały wszystko w torby i okazały się samowystarczalne.

We wtorek, w dzień premiery, Wiesi uciekł autobus, a Janeczka wysiadła na złym przystanku i zabłądziła.

Wojtek dalej czekał na fachowców i na przedstawienie nie dotarł.

Ewa   od rana jechała na Stoperanie. 

- I co, i co?- mógłby zapytać Tyczek, chudy duszek leśny.

- I nic - powiedziałby gruby Puciek- wyszło pięknie!

 

Właśnie tak!

Dzieci z różnych oddziałów  szpitala pediatrycznego i ich rodzice przybyli licznie. 

Dorośli klaskali.

Dzieci się śmiały i śpiewały z nami o śniegu, który pada, a dzwonki u sań dzwonią i dzwonią...

Ktoś uronił łzę wzruszenia.


Nikt nie zauważył, że część tekstu zaginęła w meandrach naszych stremowanych szarych komórek.

Sens opowiastki o mocy Dobra i mocy Serca pozostał.

Niech moc dalej będzie z nami!






 

 

niedziela, 8 grudnia 2024

Mikusiowo

O Mikusiu Mikule z Fabryki Kuleszy Kuleszaku było tu lata temu.

Można by rzec nawet "za górami, za lasami" , za morzami innych opowieści.

O Mikusiu, Misi, o Panu Poczcie i ich przyjaciołach z dziecięcego pokoju.

Mikuś, Misia i Pan Poczta ożyli na scenie teatrzyku "Seniorek".

Ze względów widowiskowych trochę zmienił się  ich image, ale to ciągle oni. Pan Poczta rządzi, Misia nadal sepleni a Mikuś uwielbia opowieści.

Seniorki zakochały się w nich tak samo, jak ongiś ich pierwsi opiekunowie.

Dzięki temu powstało przedstawienie, które pokazałyśmy już w kilku miejscach, a wczoraj w MSK Rondo. 

Mimo przeciwności złośliwego losu, dałyśmy radę.

Jest MOC!

 P.S. 

Bratowo, dzięki za pomoc!!!