środa, 31 grudnia 2025

Śnieg pada...

 

 .

 

..w ostatni dzień roku.

Zadzwoniłam do A.

- Jak się masz?

- Ja byłam w szpitalu.

- !!!???

- A syn  miał zabieg na sercu...

 

Zadzwoniłam do W.

- Co słychać?

- G.złamał rękę. Gips na sześć tygodni...

 

Zaglądam do wiadomości.

Ktoś umarł.

Zima sparaliżowała lotnisko.

Na Bałtyku sztorm, morze pożarło plażę i molo razem z kawiarnią. 

Sztuczna inteligencja ożywia sławnych, którzy dawno nie żyją. Co za czasy. 

 

Dziś rano napad paniki. 

Stałam w kuchni na trzęsących się nogach. Strach pełzł gorącą falą od brzucha do głowy i z powrotem do stóp. 

Znamy się. Zjawia się "ni z gruszki ni z pietruszki", jak mawia Córka.

Czekałam.

Za oknem zaczął padać śnieg. Wolno, spokojnie, biało.

Poszłam do sklepu po mięso dla mojej ulubionej kici.

Łapałam na język zimne płatki.

 

Ostatni dzień roku. Jutro będzie styczeń.

Brak komentarzy: