Koniaczek w
Willa "Marta"
Szczawnica
2006r.
Koniaczek pierwszy raz wypiliśmy 10-go sierpnia 1980r.
Znaliśmy się od trzech miesięcy. Prawie...
10-tego maja byliśmy wprawdzie na tym samym ślubie, może nawet staliśmy obok siebie w kolejce do składania życzeń, ale trudno to nazwać znaniem się. Poznaliśmy się nazajutrz.
10-tego sierpnia byliśmy w cudnym Dziwnowie. Nad cudnym Bałtykiem.
Spędzaliśmy dnie na gorącej plaży, w pięknym sosnowym lesie albo na całowaniu się przy księżycu na brzegu morza.
W kolorowym barze "Kakadu" niebieskooki Andrzej wypił toast "za trzy miesiące znajomości". Zaprotestowałam. Trzy miesiące mijały następnego dnia. Więc 11-tego zaprosiłam go do "Wodnika" na kolejny koniaczek. I ciastko..
Można by napisać, że mijały lata i...
...nasza koniaczkowa tradycja przetrwała. Co roku wychylamy nasz mały, prywatny toaścik. W ciężkich czasach kupowaliśmy koniak w "Peweksie". Czasem zamiast koniaczku piliśmy wermut. Albo whisky. Albo piwo:)))
Tak naprawdę chodzi o toast i bliskość.
Kilka razy zdarzyło się, że piliśmy oddzielnie, każde tam, gdzie akurat było. Zdrówka życzyliśmy sobie przez telefon. Ale i tak zawsze byliśmy razem.
100 lat!!!!
Willa "Marta"
Szczawnica
2006r.
Koniaczek pierwszy raz wypiliśmy 10-go sierpnia 1980r.
Znaliśmy się od trzech miesięcy. Prawie...
10-tego maja byliśmy wprawdzie na tym samym ślubie, może nawet staliśmy obok siebie w kolejce do składania życzeń, ale trudno to nazwać znaniem się. Poznaliśmy się nazajutrz.
10-tego sierpnia byliśmy w cudnym Dziwnowie. Nad cudnym Bałtykiem.
Spędzaliśmy dnie na gorącej plaży, w pięknym sosnowym lesie albo na całowaniu się przy księżycu na brzegu morza.
W kolorowym barze "Kakadu" niebieskooki Andrzej wypił toast "za trzy miesiące znajomości". Zaprotestowałam. Trzy miesiące mijały następnego dnia. Więc 11-tego zaprosiłam go do "Wodnika" na kolejny koniaczek. I ciastko..
Można by napisać, że mijały lata i...
...nasza koniaczkowa tradycja przetrwała. Co roku wychylamy nasz mały, prywatny toaścik. W ciężkich czasach kupowaliśmy koniak w "Peweksie". Czasem zamiast koniaczku piliśmy wermut. Albo whisky. Albo piwo:)))
Tak naprawdę chodzi o toast i bliskość.
Kilka razy zdarzyło się, że piliśmy oddzielnie, każde tam, gdzie akurat było. Zdrówka życzyliśmy sobie przez telefon. Ale i tak zawsze byliśmy razem.
100 lat!!!!
4 komentarze:
:-)
Ciekawe, czy wy macie swoje rytuały?
Hmm, sama nie wiem. Obchodzimy chyba bardziej skrupulatnie rocznicę "bycia razem" niż rocznicę ślubu, ale nie mamy jakiegoś jednego ustalonego sposobu:-)
Jaworki to jedno z moich ulubionych miejsc, które będąc w okolicy trzeba zaliczyć :)
Prześlij komentarz