...i raniutko na jasny wyjść świat!
No, nie tak raniutko.
Ale z plecakami i innymi tobołkami.
Zrobiliśmy trzy kursy przed obiadem, a wieczorem jeszcze jeden.
Nosiliśmy plecaki, torby, garnki, karimaty, śpiwory, czajnik, dwa pluszaki, lampę, kwiaty i choinkę.
Na swoją kolej czekały buty, pościel, spożywcze zapasy i laptopy.
Syn zawiózł rower.
Za każdym razem wzdychał: "mamy za dużo rzeczy"
M. była przeciwnego zdania.
- Mamy do zagospodarowania sześć pomieszczeń!
Faktycznie. Wszystko zależy od punktu widzenia.
I noszenia.
A następnego dnia była środa i już tylko wracałam.
Tym razem, na szczęście bez większych przygód.
Po dwunastu godzinach podróży wdrapywałam się na swoje czwarte piętro i myślałam, że jednak najlepiej w domu.
Ale odkrycie!!!!
4 komentarze:
Strasznie szybko Wam zleciała ta środa :-)
Mnie nie za bardzo
Tak jest opisany, jakby mignął...
To już mi się wydaje tak dawno, że zapomniałam:)
Prześlij komentarz