Złota klatka, to motyw z dawnych bajek i nic nie stracił na aktualności.
Kotka Mela wprawdzie nie siedzi w złotej kanapie, ale nie sądzę, żeby materiał konstrukcyjny miał dla niej znaczenie.
Mela zaczęła kuleć.
Powodu jej utykania nie mogłam zgłębić - Mela nie pozwalała się zbliżyć do siebie bardziej, niż na odległość miseczki z jedzeniem.
W końcu, po dramatycznej obronie swojej integralności, wylądowała u doktor Magdy, która potwierdziła to, co sama w cichości przewidywałam.
- Kot, który ma chorą duszę, zaczyna mieć też chore ciało.
Ciało kotki Meli ma chore zęby, które trzeba usunąć.
Przy łapkach stany zapalne, może z powodu powrastanych paznokci.
Prawdopodobnie przeszła koci katar, osłabiający mocno odporność.
I może być tak, że spod sofy żadna radość życia jej już nie wygoni.
Pod "złotą" sofą Mela ma ciepło, sucho, spokojnie.
Nikt nie rzuca w nią kamieniami.
Nie musi walczyć o jedzenie, ani bronić i karmić swoich kolejnych dzieci.
Ani uciekać przed psami.
Ani lizać ran po bójce.
Ona tylko marnieje z tęsknoty za wolnością.
Nie wiem, skąd wziąć dla Meli dobrą wolność.
5 komentarzy:
Hmm... Ciężka sprawa. Może rzeczywiście najlepszy będzie dla niej powrót do fundacji, na jakiś strych... Tylko czy wtedy nie będzie tęsknić za Misią?...
Strych, to nie jest wolność.
Ale na takiej całkowitej wolności ona zginie, myślę.
No,właśnie. Nie ma już części zębów. Trudno zdobywać jedzenie, będąc szczerbatym kotem.
Co gorsza, Miśka dziś cały dzień też w kanapie przesiaduje. Jakby ją ta wczorajsza akcja też wystraszyła.
Prześlij komentarz