Moc pierwszej gwiazdki dała znać o sobie!
Przygotowania szły po iście grudniowym grudzie.
Najpierw się rozchorowała Ula.
Potem położyła się Teresa.
Na ostatniej (jednej z niewielu zresztą), poniedziałkowej próbie rozkaszlała się Ania.
Wojtek, spec od światła i dźwięku, musiał zostać w domu i czekać na spóźniających się fachowców.
Warianty scenariusza zmieniały się kalejdoskopowo, żeby dostosować siły do zamiarów.
Lalek i stelaży nie miał kto zawieźć, więc kobiety emerytki, które żadnych wyzwań się nie boją, popakowały wszystko w torby i okazały się samowystarczalne.
We wtorek, w dzień premiery, Wiesi uciekł autobus, a Janeczka wysiadła na złym przystanku i zabłądziła.
Wojtek dalej czekał na fachowców i na przedstawienie nie dotarł.
Ewa od rana jechała na Stoperanie.
- I co, i co?- mógłby zapytać Tyczek, chudy duszek leśny.
- I nic - powiedziałby gruby Puciek- wyszło pięknie!
Właśnie tak!
Dzieci z różnych oddziałów szpitala pediatrycznego i ich rodzice przybyli licznie.
Dorośli klaskali.
Dzieci się śmiały i śpiewały z nami o śniegu, który pada, a dzwonki u sań dzwonią i dzwonią...
Ktoś uronił łzę wzruszenia.
Nikt nie zauważył, że część tekstu zaginęła w meandrach naszych stremowanych szarych komórek.
Sens opowiastki o mocy Dobra i mocy Serca pozostał.
Niech moc dalej będzie z nami!
2 komentarze:
Cudnie!
Cudny Puciek! <3
Bardzo lubię Pućka:)
Prześlij komentarz