Córka powiedziała (napisała), że trzeba dobro rozsiewać.
Zatem, sieję.
Tu i tam.
We wszystkie strony świata.
Razem z paczkami książek, płyt, filmów, Nie wiadomo Do Czego Drobiazgów, jadą cząsteczki mojego DNA i odciski palców.
To fascynujące doznanie, taka świadomość, że fragmenciki mojego domu rozfrunęły się po kraju, jak nitki babiego lata.
Razem z nimi taka informacja, że gdzieś tam jest pani, która podzieliła się swoimi zasobami.
Tak. Mam satysfakcję, że swoją malutką cząstkę dobra uwolniłam.
Jak to propagowała ulubiona Pisarka Niekończącej się Jeżycjady - ESD!
Kto nie wie, niech sam poszuka:)
P.S.
Po mniej więcej dwudziestu pięciu latach, jedna z uczestniczek zajęć w Cudnej Klasie IIIa, napisała do mnie :
"Wspominamy bardzo ciepło i bardzo serdecznie pozdrawiamy. Jest Pani dla nas wzorem na całe życie😘😘😘DZIĘKUJEMY"
Wykąpała mnie w miodzie!!!
P.S.2
Dawno temu, gdy przyniosłam do domu dyplom ukończenia studiów, Mama moja podarowała mi reprodukcję obrazu Van Gogha - Siewca.
Obraz długo wisiał w moim pokoju, a później na ścianie w pracy.
Nomen omen?
4 komentarze:
Podoba mię się ten wpis :-)
I już.
I już. Tak jest.
Czy w poprzednim poście jest Twój komentarz?
Tak, tak. Chyba pisałam to w pracy i nie byłam zalogowana :-)
Prześlij komentarz