wtorek, 7 lutego 2023

Wpis dla Córki


Córka wyznała, że nie może się doczekać na nowy wpis tutaj.

Kusiło mnie, żeby odpisać "czekaj tatka latka". 

To moja buntownicza strona się odezwała, którą lubię, a o którą rzadko kto mnie podejrzewa. Ja ją dopuszczam chętnie do głosu, bo długo siedziała w ukryciu przed światem, no ale jeśli nie teraz, to kiedy? 

Jednak Córkę moją lubię zadowalać, więc chociaż Wena poszła się paść gdzie indziej, to wpis robię.

Bo jak nie ja, to kto?

Czas mija sobie samowolnie i samorządnie, nie zwlekając i nie opierdalając się, czasu nie tracąc na pierdoły, i na czekanie na nie wiadomo co.

Właśnie sobie uświadomiłam, że w tym roku stuknie lat 50 od chwili, gdy radośnie podążałam na maturę z polskiego,  a sąsiad  pan Chudzik, przed bramą stojący tym majowym rankiem, uśmiechnął się do mnie przyjaźnie  i na szczęście. 

A ja poszłam sobie, odziana w biel i czerń, tą trasą, która już za chwilę miała przestać być moją drogą do szkoły.

Słońce świeciło, mlecze gęsto żółciły trawę, miałam lat 19 i prawie trzy miesiące. 

Gdyby ktoś wtedy mnie zapytał, jak wyobrażam sobie siebie za lat pięćdziesiąt, to pewnie przyszłaby mi do głowy jakaś wizja rodem z Lema, albo Strugackich braci. 

W tamtym roku, roku matury rok 2023-ci nie istniał nawet w wyobraźni, chociaż tę miałam zawsze bogatą.

Wyzwaniem był rok dwutysięczny, o którym  bardzo młody jeszcze Jan Pietrzak  śpiewał:

Za trzydzieści parę lat, jak dobrze pójdzie, piękny będzie stary świat, wspaniali ludzie, pełny dobrobyt, nastrój świąteczny, nasze pomniki staną w krąg będzie przecież nowy rok - rok dwutysięczny.

Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,jan_pietrzak,za_trzydziesci_pare_lat.html

Za trzydzieści parę lat,

jak dobrze pójdzie,

piękny będzie stary świat,

wspaniali ludzie,

pełny dobrobyt, nastrój świąteczny,

nasze pomniki staną w krąg,

będzie przecież wielki rok,

rok dwutysięczny!

Okej, była tam jeszcze druga zwrotka, pesymistyczna, ale trzymałam się tej jasnej strony. A, i  jeszcze Niemen  w ludzi dobrej woli wierzył, choć świat był dziwny już wtedy.

Tak więc to, że rok dwutysięczny nadejdzie, było dla mnie wtedy równie realne, jak wynalezienie wehikułu czasu.

Ale kurde, przyszedł i poszedł w siną dal. 

Nie wiem, z jaką datą powieszę sobie na ścianie ostatni kalendarz w życiu, więc jak nie teraz, to kiedy, ja się pytam? 

Mam się buntować?

Pozwalać sobie nic nie robić, albo robić wszystko, co tam mi się zechce?

Różowe rajstopy nosić?

Kota i Wnuka rozpieszczać?

Pisać albo i nie pisać?

A obrazek ilustracyjny ni z gruszki ni z pietruszki się wydaje, ale  coś znaczy, a co, to czas pokaże. 

Albo i nie.

Jak mawiał ulubiony i niezapomniany nasz Mąż i Ojciec - howgh!!