piątek, 6 stycznia 2012

Marcello


Marcello zachęca...
Odwiedziliśmy restaurację Marcello. To jedna z dwóch restauracji otworzonych niedawno w Łodzi przez Magdę Gessler. Obiad był z cyklu "obiady z Cytrynami".
Tu przerwę... ( jako ten Wojski)
Nasi przyjaciele Cytryny (niektórzy mówią: Cytrynowie, żeby było gramatycznie, ale właśnie w agramatyzmie cały urok) nazywają się oczywiście inaczej. Cytrynami zostali dawno temu, gdy nasz synek, wtedy 7-8- letni, nie mógł sobie przypomnieć, dokąd właściwie jedziemy z
wizytą. Komu i dlaczego przyszła do głowy cytryna? Nie pamiętam. Przylgnęła do nich i trzyma się mocno:)
A więc ad rem...
Czas jakiś temu zrodziła się trad
ycja. Nowa, świecka. Spotykamy się z Cytrynami na obiedzie dwa, trzy razy w roku. Zawsze w innej restauracji.









W Costa del Mar ....









....hiszpańsko.












W Anatewce



















......żurek:)















W Satynie

....do bólu
elegancko!


W Ganeshu ciem
no i dusząco korzennie.


w Cafe Lulu poświątecznie






Niezobowiązująco w Naszej Chacie


Marcello onegdaj.
W Marcello jest biało, błękitnie i przestronnie.
Filmowo.

Na ścianach mnóstwo zdjęć Mastroianniego i pięknych, włoskich aktorek.
W glinianych wazonach białe poinsecje.
Na przeczekanie paluszki grissini.
Talerze białe, elegancko proste.
Wino czerwone, w kieliszkach na smukłych nóżkach.
Zapachy włoskiej kuchni - pizza, spaghetti, topiona mozzarella ...
Włoskie przeboje muzyczne dyskretnie w tle.


Oto Gnocchi ai Quattro Formaggi
czyli kopytka w sosie z czterech serów i z długą nutą rozmarynu... mmmmm....

Były też krewetki, penne Alfredo, grillowany rostbef z rukolą i Panna Cotta z malinowym musem.
Toczyliśmy miłą konwersację, pełną ploteczek, zadziwień i och-achów!
Robiliśmy zdjęcia.
Się lubimy.
Się znowu kiedyś spotkamy na obiedzie.
Będzie pysznie.



2 komentarze:

PAPROCH pisze...

Świetnie, apetycznie napisane. Lubię takie ploteczkowe spotkania z przyjaciółmi. Na razie nie stać nas na knajpy, więc spotykamy się u nas lub u nich i pichcimy sami - parówki w cieście, bagietka zapiekana z sosem bolognese, pizza domowej roboty... Ale może kiedyś... ;-)
Wydaje mi się, że Cytryny wzięły się z tego, że mówiliście, że idziemy do kogoś na "c" (chodziło o ciocię Wiesię) i Mateusz wypalił "cytryna?" :-D

mamuśka pisze...

Spotykamy się z nimi "na mieście" , bo ciocia W. boi się kotów:)