poniedziałek, 30 stycznia 2012

L-4















Jestem na zwolnieniu. W ubiegłym tygodniu dwa dni szpitala + tydzień zwolnienia. Mam się oszczędzać. A co innego można robić na "chorobowym"?
Oszczędzam się.
Wypisałam sobie całą listę rzeczy do załatwienia. Oszczędnych rzeczy.
  1. Sprawozdanie napisać.
  2. Zrobić ciasteczka owsiane.
  3. Zadzwonić do W.
  4. Zadzwonić do A.
  5. Napisać opinię dla Karoliny Z.
  6. Oprawić obrazki na ścianę w przedpokoju.
  7. Skończyć szycie spódnicy.
  8. Ugościć Brata i Bratową.
  9. Czytać.
  10. Oglądać ER.
  11. Oglądać ER.
  12. Oglądać ER.
  13. ...................................
  14. Oglądać ER.
  15. Lenić się.
  16. Pisać bloga.
Na miejscu 13-stym jest nieokreślona ilość odcinków ER. Oglądam pasjami. Narkotyzuję się. Zaczęłam od początku i jestem już przy piątej serii.
Oni żyją tam jeszcze w XX wieku. Tak dawno to było, a wszystko prawie pamiętam.
Twarze, nazwiska, imiona, przypadki... Główni bohaterowie tacy znajomi, tacy bliscy. Tacy młodzi...
Przystojniak Clooney, chmurny ordynus Peter Benton, romantyk Carter, łysy okularnik Greene, zabawowa Lizzie Corday, jędza Kerry Weaver, gruby recepcjonista Jerry...
I pielęgniarki, niektóre ciagle w tle, nawet nie pamięta się ich imion, prawdziwe bohaterki drugiego planu - Murzynka Haleh, kochliwa Lidia, Connie w dredach, no i oczywiście Malik!
Kwestie padające ciągle, jak mantra: ciśnienie, tętno, gazometria, szmer w płucach...
Poziom toksyn, rentgen klatki i brzucha, morfologia, elektrolity...
Na trzy! Wentyluj!
Torakotomia...Rozszerzadło!
Ha! Mogłabym już seriale medyczne pisać:))))

Seriale medyczne są chodliwe. Wiele ich było, że wspomnę Doktora Kildare, Klinikę w Szwarcwaldzie, Szpital na peryferiach czy rodzimą Doktor Ewę i oczywiście "Na dobre i na niedobre". Ja bardzo lubiłam także Doktora z alpejskiej wioski.
Dlaczego tak lubimy patrzeć na opowieści o chorobach, wypadkach, walce o życie?
Dlatego, że nas nie dotyczą? A może wszystkie happy endy dają nadzieję, że wszystko będzie dobrze?
Będzie dobrze! To też powtarzające się hasło.
Już pacjent jest we właściwych rękach, już się nim zajmują, dbają o jego komfort, bezpieczeństwo, już o nic nie musi się martwić. Może spokojnie odpłynąć w sen.
"Odpoczywaj"- pada zwykle w naszych ulubionych serialach. O, tak! Prawie mamy ochotę wylądować w szpitalu, żeby usłyszeć to magiczne "odpoczywaj".
Rzeczywistość jest trochę inna.
"Panie, oooobiad! Proszę po obiad!"
"Dzień dobry!" - o szóstej rano na mierzenie gorączki. Za oknem ciemna noc. Jarzeniówka włączona przy wtórze stukających białych klapek, daje po oczach.
"Proszę uporządkować łóżka przed obchodem!"- to polecenie siostry dyżurnej. Nikt się nie odważy przeciwstawić.
"Pani Kupalska! Gdzie jest pani Kupalska? Był stolec dzisiaj?"
"Nóżki w górę!"- to salowa od mopa.
"Pani P.? Proszę zjechać na pierwsze piętro do pokoju 23 na EKG"
Zjeżdżam.
Pierwsze piętro na poziomie wejścia głównego. Od drzwi wieje. Zimno mi w nogi.
Pacjentki w szlafrokach wymieszane z ludźmi w futrach i szalikach. Na zewnątrz mróz.
Trochę szukam pokoju 23. Mała kolejka.
W środku dwa stoły obok siebie. Dwie pacjentki z cyckami na wierzchu. W końcu wszystkie jesteśmy kobietami....
Panie techniczki rozmawiają o przepisie na kapustę duszoną.
Dostaję wydruk EKG do ręki. Wracam windą na chirurgię.
Och, żeby tak usłyszeć "odpoczywaj"! Nawet po zabiegu nikt tego nie proponuje. Każą iść do sekretariatu po wypis i zwolnić łóżko do 13stej.
No, nic. Nie ma co narzekać. Jestem na zwolnieniu i odpoczywam.
Zaraz obejrzę sobie kolejny odcinek ER.
L-4 to fajny wynalazek.

9 komentarzy:

PAPROCH pisze...

Oj fajny, byle nie w szpitalu :-/
Te jarzeniówki o szóstej rano to kompletna porażka. A takie malutkie to przecież się całą noc świecą - po urodzeniu się Tymka nie mogłam przez nie spać :-/

tataradka pisze...

A dla mnie szpital to luz, nawet jak mi pchają rurkę w... Za wszystkie niedogodności mam czas na lekturę, kontakty z ludźmi, poprawę zdrowia, no i optymizm, wszak ma być lepiej. L4 w domu to też nie choroba, a raczej ciepełko pod kołdrą przynoszące ulgę, a potem ciepłe ubranko, poduszka i koc w rezerwie i hulaj dusza. Aż czasem mam wyrzuty sumienia, że tak dobrze, kiedy źle. 21-szy wiek!

mamuśka pisze...

O matko! Kolejny człowiek, który lubi szpital!Chyba nigdy tego nie zrozumiem:)Czytać nie mogłam, bo wiecznie ktoś obok mnie (albo do mnie) gadał. Spać nie mogłam (niewygodne łóżko, koszmarny zaduch. W łazience brak zamków - a sąsiadka z łóżka obok mogła w każdej chwili potrzebować wejść, bo rzygała co godzinę. Nie ze mną takie numery....

agacioszka pisze...

Oj tata to się po tych szpitalach "powycierał" tyle, że chyba nawet jakby nie lubił, toby musiał polubić. :)
Ale tak naprawdę, to rzeczywiście wtedy może sobie z ludźmi pogadać o wszystkim (a rozmawiać z ludźmi, nawet obcymi - lubi, jak lubił i dziadek). I czyta na potęgę wtedy - w domu to tak raczej nie bardzo pamiętam jego czytanie.
Tak, mój tata lubi szpitale, co tato? :)

PAPROCH pisze...

O nie, nie, nie! Szpital i odpoczynek? To jakaś sprzeczność. Brak intymności, hałas, odwiedzający u innych osób w pokoju, telewizja niekoniecznie wtedy, kiedy chcę jej słuchać, współspacze chrapiący całą noc... Choć w 4 dobie po cesarce jeszcze ledwie stawiałam krok za krokiem, już chciałam wypier... ze szpitala jak najdalej. Nie wiem, czy byłam w bardziej beznadziejnym miejscu w swoim życiu, niż szpital :-///

PAPROCH pisze...

A kontakt z ludźmi, którzy głównie mówią o swoim powodzie pobytu w szpitalu to doprawdy ŻADNA frajda.

tataradka pisze...

Hm... ja tam spotykam innych ludzi, o chorobach nie rozmawiamy najwięcej. A spotkać można rolnika, piekarza, boksera, kierowcę - wiele ciekawych tematów.

PAPROCH pisze...

NIGDY nie polubię szpitali :-/

mamuśka pisze...

Oczywiście, że spotkać można różnych ludzi. I OCZYWIŚCIE, że oni są ciekawi. Jak my wszyscy:))))Ale wolę ich spotykać w innych okolicznościach:)))