czwartek, 17 marca 2022

A wyjście?


Prawie niemożliwe, a jednak.

Nieopodal tablicy z WEJŚCIEM  znalazłam drugą tablicę, większą.

Zakwitła we mnie nadzieja że tam będzie WYJŚCIE. 

Niestety, na tej drugiej też było napisane - Wejście.

Dwa wejścia, żadnego wyjścia. 

Zachwiało się moje przekonanie, że ZAWSZE jest jakieś wyjście. 

Drugie, albo nawet trzecie. Boczne lub tylne.

Wyjście podziemne.

Tajne wyjście.

Wyjście zamaskowane. Albo tylko dla personelu.

No, i oczywiście wyjście ewakuacyjne.

Chociaż zdarza się przecież, że wejście jest równocześnie wyjściem. Wtedy, jak mawiają niektórzy, trzeba cofnąć sie do tyłu. Mało satysfakcjonujące, ale pozwala wymknąć się z potrzasku. Zawsze to jakieś wyjście.

Po nitce Ariadny.

Po śladach.


Kiedyś, na uroczej wycieczce do Parku Güell, wsiedliśmy do autobusu niewłaściwym WYJŚCIEM. Powitały nas gniewne pomruki pasażerów. Wsiada się bowiem wejściem!

Zaburzanie tego porządku jest niewłaściwe. Powoduje bałagan i utrudnia życie.

Mieć wyjście, to dla mnie synonim drogi na wolność.

Jest taka cudowna scena w filmie Truman Show, w której bohater odkrywa koniec swojego "świata" i drzwi z napisem  Exit.

Drzwi do realu, do zewnętrza. 

To również  drzwi do nieznanego. Do miejsc, do spraw, do przestrzeni, w których jeszcze nigdy nie był. 

I wchodzi w nie. 

Szukajmy swojego światełka w tunelu.,


poniedziałek, 14 marca 2022

Wejście

 

Taka tablica z napisem WEJŚCIE leży sobie pośrodku niczego.

Leży sobie już od dłuższego czasu.

Dziś też leżała.

Przemaszerowałam obok, wymachując dziarsko kijkami, gdy nagle owo coś, co niektórzy nazywają "wewnętrznym głosem", kazało mi zawrócić.

A może - pomyślałam - to naprawdę jest WEJŚCIE?

Kusiło mnie nawet, żeby na tym stanąć i sprawdzić, czy nie wpadnę, jak Alicja w głąb  króliczej nory.

Nie stanęłam, bo NAPRAWDĘ przez chwilę byłam wystraszona taką możliwością.

To była bardzo dziwna chwila, trochę jak z pogranicza jawy i snu. 

Absurdalna.

Wtedy przyszło  mi do głowy, że to jest wejście metaforyczne, wejście do czegokolwiek, do wszystkiego o czym pomyślę.

I pomyślałam nagle o śnie, który tej nocy przeniósł mnie w inne wymiary rzeczywistości.

SEN 

Byłam gdzieś na badaniu krwi. Byłam potem bardzo głodna i pomyślałam, że podejdę do domu Mamy  na śniadanie,  bo tam będzie najbliżej. Biegłam znaną drogą. 

NIC przy sobie nie miałam, żadnej torebki, żadnych pieniędzy, ani telefonu, ani dokumentów, ani kluczy. Było mi bardzo lekko.

Nagle, gdy stanęłam przed blokiem na ulicy F. pod numerem 3a, pod piątą klatką, uświadomiłam sobie, że nie ma tam już domu, że mieszka tam kto inny, i że nie wiem gdzie szukać mojej Mamy.

Wymyśliłam, że pójdę na policję i poproszę, żeby zadzwonili do kogoś, kto by po mnie przyjechał.  Ale nie pamiętałam ŻADNEGO numeru telefonu!!!

Policjanci nagle znaleźli się przy mnie i uznali, że jestem PODEJRZANA!

Tu zaczyna się najlepsze:

Wmieszałam się w tłum rodziców idących na wywiadówkę do szkoły. Pod postacią przebranego w niechlujny płaszcz detektywa (jak porucznik Columbo), zaczęłam zadawać kompromitujące pytania nauczycielowi. Czułam się bezkarna, anonimowa, mądra, przebiegła i  sprawcza. Wiedziałam też, że wyglądam, jak mężczyzna.

Nauczyciel zaczął uciekać, unosząc ze sobą jakieś DOWODY przestępstwa w czarnym kuferku. Na wieku kuferka rosły dla niepoznaki czerwone tulipany.

Policja i ja rzuciliśmy się w pogoń. Oczywiście ja dopadłam/dopadłem go pierwsza/y.

W podwójnym wieku kuferka schowane były zdefraudowane pieniądze.

Potem znowu poszłam do szkoły, w której właśnie trwał bal maskowy. Dzieci poprzebierane były za warzywa i klaunów.

Widziałam, że niektórzy uczniowie są niepopularni i nie lubiani. 

Zrobiłam/łem coś takiego, (nie wiem, co), że nagle stali się atrakcyjni i bardzo pożądani przez wszystkich. 

Ukradkiem wymknęłam się ze szkoły.

Następnie, w  poczekalni poradni psychologicznej błyskawicznie uspokoiłam rozwrzeszczane dziecko, zyskując wdzięczność umęczonej matki. NIKOMU się wcześniej nie udało.

W końcu weszłam na zebranie  znanych psychologów i zdemaskowałam jakiegoś faceta, podającego się za profesora.

Istny ZORRO!!!! W płaszczu porucznika Columbo.

Lubię swoje sny! W nich MAM TĘ MOC!!!

***

Jednak trochę żałuję, że te cudowne moce ujawniła męska część mojej jaźni.

Kobieta tylko śni.


Tymczasem WEJŚCIE zostało tam, gdzie było. 

Może kiedyś znowu dokądś mnie zawiedzie.

 

środa, 9 marca 2022

Kogo?

 Jak widać, mnie Bogdan nawet na rękach nosił...

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kiedy aktorka Ewa Błaszczyk zakładała w 2002 roku fundację, pomyślałam, że może znali się z moim  kolegą B. 

Cóż, pewnie się nie znali, chociaż wszyscy jesteśmy z tego samego pokolenia.

W każdym razie, nigdzie indziej nie słyszałam, aby ten zacny zaimek rzeczowny użyty był w tak wyrazisty sposób.

Kolega Bogdan był jednym z nielicznych kolegów na naszym roku.

Konkretnie, jednym z sześciu.

Chociaż "nieliczny" i niezbyt okazały, to był jednak bardzo wyrazisty. Tańczył, śpiewał, recytował (dosłownie) i ze specyficznym dla siebie punktem widzenia obserwował świat.

Oczami wyobraźni widzę go, niedbale opartego ścianę,  w ciasnym korytarzu przed naszą salą wykładową, jak szumnie nazywaliśmy salkę wielkości klasy szkolnej, na trzecim piętrze, w oficynie  wiekowej kamienicy przy Kościuszki 21. 

Wokół gromadka nas, czyli dziewczyn.

No i chłopak czasami też...

Normalny gwar, gadanie, o wszystkim, o byle czym, każdy o swoim...

Wtedy  Bogdan rzucał nieoczekiwanie:

- Kogo?

Ci, którzy wiedzieli, o co chodzi milkli. No, bo wiedzieli.

Ci, co nie wiedzieli, też milkli. Zdezorientowani.

Ja wiedziałam.

Ja też milkłam. Zawstydzona.

Kto gada, ten nie słucha.

Kto gada byle co, nie ma nic do powiedzenia.

Kto gada, byle gadać, ten nie słucha sam siebie.

Więc, kogo to obchodzi?

 ***

To małe, czteroliterowe słówko, wracało do mnie przez wszystkie pozostałe lata. 

Stawiało na właściwym miejscu. Uczyło pokory słuchacza. 

Dawało kopa rozpychającemu się "ja, ja, ja".

Porządkowało priorytety.

 

Teraz wszystko się pomieszało. 

Nie wiem, co mam mówić.

Co pisać?

Co robić? 

Albo raczej nie mówić nic.

Bo kogo to w końcu obchodzi?