środa, 25 marca 2009

Józek i Halina-c.d

Rysiek żołnierz
Z jakichś powodów Józka przenieśli do centralnej Polski, 

Przywędrowali z ciocią i z Ryśkiem do  wsi Kromolin Stary za Szadkiem, dostali mieszkanie w chałupie samotnego chłopa. 
Mieli jeden pokój po lewej stronie sieni. W pokoju było wszystko, łącznie z piecem i miską do mycia się. 
Mimo, że były tam tak skromne warunki, lubiłam Kromolin. 
Małe okienka chaty ustrojone pelargoniami wychodziły na mini ogródek i drogę. W pokoju pachniało ziołami suszącymi się nad piecem, głównie bazylią. 
Na podwórku była stodoła i obora. I buda dla psa, z czarnym kundlem w środku. 
Halina przywiozła ze sobą kotkę, którą nazywała Małpa. 
Małpa miała co i rusz kocięta. Uwielbiałam się z nimi bawić. Jednego lata Małpa urodziła w starej komórce na podwórku. Kociaki były dość dzikie i nieufne. Cierpliwie czekałam na nie z jedzeniem i próbowałam je "oswajać". Ręce miałam podrapane do krwi od kocich pazurów.
Nogi miałam podrapane od jeżyn, na które chodziłyśmy z Danusią na skraj lasu. Wędrowałyśmy miedzą za stodołą. Przy miedzy stały co jakiś czas samotne grusze. Leciały z nich małe, słodko-kwaśne ulęgałki. Pod gruszą często kładłam koc i leżałam "na dowolnie wybranym boku" 
Józek za jakieś nieznane mi sprawy trafił na rok albo dwa do więzienia. Nawet byłam z tego zadowolona. 
Z ciocią, Ryśkiem i Danusią było o wiele spokojniej. 
Danusia skończyła liceum w Łodzi i przestała mieszkać u ciotki Józi. Przyjechała do Kromolina. Przez jakiś czas pracowała razem z Haliną w okolicznej przetwórni owoców. Kiedyś zabrały mnie tam ze sobą. Pamiętam olbrzymie kadzie pełne czarnych porzeczek o charakterystycznym zapachu, który moja Mama nazywała "pluskwianym". Ale mnie zapach nie przeszkadzał. Zakochałam się w czarnych porzeczkach! 
Rysiek na dwa lata poszedł do wojska. Przyjeżdżał na urlop w mundurze i wydawał mi się bardzo przystojny. 
Byłam już nastolatką. Zakochiwałam się platonicznie. 
Do Kromolina przyjeżdżał też z Łodzi starszy ode mnie chłopak. Mieszkał u sąsiadów. Wpatrywałam się w niego, jak sroka w gnat. Nie zwracał na mnie uwagi. Flirtował z miejscowymi dziewczynami.
 Jedna z nich była szczególnie urodziwa. Miała też niezły gust i umiała szyć. Danusia nosiła jej jakieś ciuszki do przerobienia. Zdaje się, że miała na imię Lidka. 
Lidka miała piękne oczy i piękne rzęsy. Któregoś razu Danusia zabrała mnie do niej do domu. Przeżyłam szok. Było tam tak koszmarnie brudno, aż się lepiło od brudu. Po wszystkim łaziły roje much. Lidka, niestety też była brudna i niechlujna. Tylko do wyjścia ubierała się przyzwoicie.W ogóle dom Haliny, schludny, pucowany, pachnący ziołami i świeżo gotowanym jedzeniem, był trochę nie z tego świata, a na pewno nie z tej wsi...

7 komentarzy:

PAPROCH pisze...

Chciałabym w takim domku pomieszkać kilka dni. Z kociętami i Małpą:-)

mamuśka pisze...

Ale kibel był w budce z serduszkiem na podwórzu a wodę trzeba było nosić ze studni. A studnia była z żurawiem...
O matko, tak, ja też chciałabym znowu tam pomieszkać!!! W nocy niebo z gwiazdami było tak nisko, że można by sięgać ręką...Nie wiem, czy jeszcze są takie wsie.

PAPROCH pisze...

Szczerze mówiąc u rodziców Jarka czułam się podobnie. Też była budka z szybką na zewnątrz (ale szybka nie była w kształcie serduszka;-) Wiesz, przez jakiś czas to może być przygoda, nie niewygoda (choć na stałe na pewno nie chciałabym tak żyć...)

mamuśka pisze...

No, i to w jednym pokoju kilka osób płci różnej:))) Plus koty , a czasem też kura jakaś się zabłąkała...

PAPROCH pisze...

Kura?!:-o

mamuśka pisze...

No, kura, kura. Chodziły sobie po podwórko, dziobały, a że kura mądrością nie grzeszy, to i do mieszkania się zapuszczały, jak było otwarte...

tataradka pisze...

Czyste niebo, czyste powietrze, czysta, zimna woda ze studni, zapachy kwiatów i drzew! A ja sobie wyobrażałem,że ty jesteś mieszczuch!
A spałaś ty kiedy w stodole na sianie? Niebo oglądane przez szpary między deskami też ma swój urok. Wtedy wydaje się być jeszcze jaśniejsze.