poniedziałek, 6 listopada 2023

Niemuszenie

 


Lubię nie musieć.

Bardzo lubię. 

Celebruję niemuszenie.

Konieczność, czyli mus, czy tam powinność, czy obietnica,  czy umowa dotyczące wyjścia na świat, do ludzi, kładą się ciężarem na moje coś wewnętrzne. Zaburzają mi rytm dnia, stawiają na baczność rozum i ciało. 

Plączą się rytuały i czynności . 

Frustrację chowam do szufladki z napisem "jutro się tym zajmę" .

Sama siebie przekonuję, że nie muszę, tylko chcę. Sama sobie nie wierzę. 

Aha, już słyszę moim uchem wyobraźni (bez niedosłuchu), jak Ktoś woła: nic nie musisz!

Cóż, człowiek jest istotą społeczną.  Od Arystotelesa mądrzejsza nie jestem. Rację miał chłop. Samemu nie da rady.

Z tą społecznością, to całe szczęście zresztą. 

Za społeczność jestem wdzięczna.

Dostosować się potrafię. Do społeczności.

Bardzo nawet potrafię.

Nie da się poznać, że wolałabym "niemusieć ".

Co dziwne, muszenie dotyczy też rzeczy właściwie przyjemnych, skądinąd miłych, w zasadzie chcianych, a nawet oczekiwanych.

Ale i tak myślą przewodnią bywa:  żeby już było "po", żeby mus został poza mną.

Taka dziwna jestem, taka dziwna w tej normalności zewnętrznej.

Taka osobna w tej gromadzie. 

 

"Obca wśród swoich, 

struchlała zawsze, 

gotowa z lęku do walki.

Bezbronna wobec dziecka, 

służącej i rywalki.

Lubi pokoje, w których słońce 

na grubych pokładach kurzu leży'

Lubi ciszę, ciasnotę i mur gruby..."

(Kazimiera Iłłakowiczówna) 

Taka ja.

Brak komentarzy: