sobota, 21 września 2024

Kobieta pojedyncza

 

Sąsiadkę spotkałam onegdaj.

- Ile to już lat pani sama jest? - spytała tak sobie.

- Dwanaście.

- Dużo czasu.

Prawda. Dużo.

- A chodzi pani z tymi kijkami?

- A chodzę.

- Ja  też bym pochodziła, ale czasu nie mam... Bo ten mój to...

Tu się dowiedziałam, że "ten jej" ma dwie lewe ręce, przed telewizorem tylko siedzi, kabarety ogląda, na spacery nie chodzi, choć powinien, nigdzie w ogóle nie chodzi...

- A ja spotykam pani męża często...

- Ano chodzi czasem, po bułki, po gazetę rano. Do Carrefoura czasem, albo do Żabki ... albo na pocztę... ale co to za chodzenie? Córka mi mówi, co ty chcesz od niego, ma już 75 lat, a ja co  osiemnaście mam?

No, to wszystkiego dobrego, do widzenia...

- Do widzenia.

Poszła. Do tego "swojego" . Ja natomiast zaczęłam się zastanawiać nad sytuacją kobiety pojedynczej. 

Która nie musi:

- narzekać na dwie lewe ręce  "swojego"

- patrzeć na niego rozpartego przed telewizorem

- poganiać go, żeby poszedł po zakupy

- przypominać o umyciu łazienki (kibelka, lodówki, balkonu)

- złościć się na porozrzucane części garderoby męskiej

- znosić stanu kuchni po Jego gotowaniu

- prosić, żeby zadzwonił do hydraulika (elektryka, ślusarza, malarza)

- poprawiać źle rozwieszone przez Niego pranie

- słuchać chrapania i pochrapywania (chociaż by chciała)

- załatwiać wizyt lekarskich (nie dla siebie)

- biegać do aptek i szpitali (nie w swojej sprawie)

- martwić się, że On zachoruje

- i umrze (bo już nie żyje)


Kobieta pojedyncza natomiast może (musi, chce):

- robić wszystko sama (tak jak uważa i bez pretensji do nikogo)

- nie oglądać w ogóle telewizji (bo pozbyła się telewizora)

- chodzić  samodzielnie po wszystkie zakupy (i kupować co jej się podoba)

- sama sprzątać kuchnię po wszystkich przygotowywanych sobie obiadach, kolacjach i śniadaniach (sobie i kotu)

- sama dzwonić do fachowców różnych (albo samodzielnie naprawić spłuczkę, wymienić żarówki, zainstalować zamek w drzwiach, albo rozkminić pocztę Gmail)

- odkurzyć wszystkie podłogi roku

- wyszorować wszystkie łazienki, wszystkie kibelki, wszystkie balkony i wszystkie kuwety

- wstawić wszystkie prania, a potem rozwieszać je wedle własnego uznania

- załatwiać wszystkie sprawy we wszystkich urzędach

- opłacić (z radością, że może) wszystkie swoje rachunki

- wysłać i  odebrać wszystkie paczki z poczty

- pamiętać o wszystkich terminach wizyt i badań i sama się na nie zaprowadzić

- zanieść i przynieść do/od weterynarza kota

- podejmować wszystkie ważne, duże, małe i życiowe decyzje ( no i potem  jest tylko sama sobie winna)


Cóż, jak mówią, każdy kij ma dwa końce.

A może każdy koniec dwa kije ...

Albo jakoś tak.

To, do widzenia. I wszystkiego dobrego.



4 komentarze:

PAPROCH pisze...

Ale fajny wpis :-)
I ładne określenie - kobieta pojedyncza.
Niektórych "swoich" nie trzeba gonić, żeby umyli kuwety albo posprzątali po gotowaniu, bo sami to robią, nieproszeni.
Ale mają inne wady ;-)
Każdy koniec ma dwa kije.

mamuśka pisze...

Ano właśnie! Całuski.

Henke pisze...

Dzień dobry, jestem tu pierwszy raz
Nie przypuszczałem, iż kiedykolwiek znajdę się na blogu, że zaciekawi mnie ta osobliwa forma literacka. Stało się inaczej, albowiem Pani talent pisarski sprawił, że pozostanę przy "niekończącej się opowieści" być może do końca mojej emerytury.

mamuśka pisze...

Dziękuję za miłe słowa.