wtorek, 11 lutego 2025

Śnienie


Kiedy umarł mój Mąż, myślałam często, że chciałabym chociaż przez chwilę potrzymać go za rękę. Ciepłą i silną. Pewną. 

Jeszcze chociaż raz.

 

Niedawno mi się przyśnił. 

Widziałam, jak idzie ku mnie, taki uśmiechnięty, jak tylko on potrafił się uśmiechać. Niebiesko.

- Przecież ty nie żyjesz?!- powiedziałam, przecząc temu co widzę.

- To była pomyłka - odparł i znowu się uśmiechnął, a w policzku zrobił mu się dołek. Jak zwykle.

I wziął mnie za rękę i trzymał  CAŁY CZAS. 

Jego dłoń była ciepła. Jak zwykle.

Wtedy uświadomiłam sobie, w tym śnie, że raz to  ZA MAŁO!!! 

O wiele za mało. 

 

"Gdy się miało szczęście, które się nie trafia:
czyjeś ciało i ziemię całą,
a zostanie tylko fotografia,
to — to jest bardzo mało… "
(Maria Pawlikowska - Jasnorzewska)


Przedwczoraj zastanawiałam się, czy można równocześnie czuć się smutną  i szczęśliwą.

Wczoraj mnie olśniło, że to zbędne pytanie. 

Skoro tak się czuję, to można. Uczucia są naprawdę.

P.S.

Mój Mąż czasami mi się śni.

Brak komentarzy: