niedziela, 11 maja 2025

45


 


45 lat temu. Też była niedziela. Słoneczna, wietrzna.

Na weselny bal przyszedł o 18.00 

Usiadł po drugiej stronie długiego stołu i od razu tamta strona ożyła. Bo mówił dużo, głośno, zamaszyście.

Opowiadał o filmie, który właśnie obejrzał. 

- Nie pamiętam tytułu..! - zamachał ręką niecierpliwie.

- Kung fu - podpowiedziałam z  mojego cichego końca stołu.

- Widziałaś? -  aż się uniósł z krzesła, żeby spojrzeć na mnie.

- Tak, świetny... 


Wtedy po raz pierwszy znalazłam się w polu widzenia niebieskich oczu mojego Męża.

Potem tańczyliśmy.


Daję Ci ten wiersz,
jak różowy goździk
skradziony
z weselnego bukietu.
Pierwszy kwiat
między nami.

W podmiejskim, 
nocnym pociągu
zamyśleni,
każde o sobie,
całowaliśmy się,
nie kochając(...)



Brak komentarzy: