czwartek, 25 grudnia 2008

Jurek i Ula

Marysia i Jurek, ślubne.

Męża Marysi, Jurka, nigdy nie lubiłam. Wydawał mi się za gładki, za okrągły, oślizły. 
Uśmiechał się przymilnie do Mamy, do mnie kierował jakieś głupie uwagi, dwuznaczne spojrzenia. 
Dużo pracował. 
Był chyba mechanikiem samochodowym, a może konserwatorem... 
W którymś momencie zaczął chorować na serce. Marysia się martwiła. O niego i o Urszulę.Ula urodziła się w 1961 roku. 
Poród był ciężki, urodziła się niedotleniona. 
Rozwijała się wolniej niż inne dzieci, od początku była za gruba. 
Jej kuzynka Ania, urodzona w tym samym roku, biegała wiotka i szczupła. Ula toczyła się na grubych nóżkach. 
Uczyła się słabo. 
Poszła do szkoły handlowej, ale na praktykach w sklepie nie radziła sobie, myliła się w rachunkach. Przez jakiś czas pracowała jako goniec. Z powodu tuszy zaczęła chorować na kręgosłup. Poszła na rentę. 
Od tego czasu ciągle z rodzicami, jako wieczne zmartwienie Marysi.

2 komentarze:

PAPROCH pisze...

Kurczę. Smutne...

mamuśka pisze...

Tak, w sumie smutne. I nie wiem, jak teraz żyją...