poniedziałek, 7 lutego 2011

Czas odnajdywania


Proust szukał swojego utraconego czasu przez sześć tomów. Odnalazł go wreszcie...
Ten rok być może też jest rokiem rzeczy odnalezionych.
Pani Małgosia, z którą spotykam się czasem na terapii, odnalazła zagubioną w śniegu obrączkę ślubną. Zgubiła ją przed Sylwestrem, gdy odgarniała zaspy z podjazdu. Obrączka zsunęła się z palca i przepadła. Pani Małgosia płakała. Małżeństwo sypało się od dawna, więc może to znak, taka zagubiona obrączka?
Znalazła ją nieoczekiwanie tydzień później, gdy przyszła odwilż. Nomen omen...
W styczniu odnalazła się też zagubiona na ulicy rękawiczka małego chłopca. Ktoś podniósł ją z ziemi i pieczołowicie odłożył na murek przy bramie. Taki drobny gest, który nic nie kosztuje. Chłopiec się ucieszył, bo lubił swoje rękawiczki i mama nie musiała się na niego denerwować i zarzucać mu gapiostwa.
Wczoraj, po prawie 30-stu latach, odnalazł się indeks studencki mojego męża. Byliśmy przekonani, że zginął bezpowrotnie podczas przeprowadzki do nowego mieszkania. Od czasu do czasu mąż wspominał ten przykry fakt z żalem. Indeks był pełen piątek i można by go było "wnukom pokazywać". Wszystkie miejsca podejrzane o ukrycie indeksu w domu rodzinnym męża zostały przeszukane po kilka razy. Po śmierci mojej teściowej wszystkie szuflady i szafki opróżniono. Indeksu nie było. Wczoraj moja szwagierka jak dobra wróżka sięgnęła do torebki i wyjęła z niej.. . indeks w czerwonej okładce. Przeleżał przez 30 lat za szafą, którą wreszcie zdecydowano się rozmontować. No i stało się. Jest wnuk, jest indeks do pokazywania:)
Dopiero luty. Co jeszcze znajdziemy w nadchodzących porach roku?
Proust odnalazł wreszcie swój czas,
ale całkiem już inny, niż ten utracony.
Odnalazł czas zużyty. Naruszony zębem. Pokryty patyną.
Czasami warto szukać, a niekiedy może trzeba odpuścić i napisać nową opowieść...

1 komentarz:

PAPROCH pisze...

Ale na razie wnuk za mały, żeby mógł coś z tego indeksu zrozumieć ;-) Indeks musi poczekać jeszcze na niego. Za to ja chętnie obejrzę ;-)