niedziela, 13 lutego 2011

Dziś są moje urodziny...


Zawsze wierzyłam, że 13-ty to dobra data na urodziny.
Nie mogę narzekać. Od pewnego czasu przyglądam się swojemu życiu i dziękuję losowi, Bogu lub układowi gwiazd za wszystko, co mi się przytrafiło.
Teraz biegnę już z górki.
I jak to z górki, lżej, łatwiej i żal, że niedługo koniec wycieczki.
Ale na razie jeszcze miłe widoki, zioła pachną, czasem skubnę jagodę z krzaka i cieszę się chwilą.
Schodzenie ma swoje uroki i zalety.
Siódme poty już za nami. Zapasy w plecaku nie ciążą. Mamy już pewność, że osiągnęliśmy szczyt i nie zgubiliśmy drogi. Do wieczora został kawał czasu i możemy go przeznaczyć na miły relaks i zasłużony odpoczynek.
Możemy bezkarnie zjeść trochę ulubionej czekolady, poczytać, pogłaskać kota.
Albo opowiedzieć wnukowi bajkę.
A słońce o zachodzie tak pięknie barwi niebo na złoty kolor.
I cóż z tego, że ledwo dwa życia temu był wiek XIX...
Wszystkiego najlepszego Basiuniu:)

4 komentarze:

tataradka pisze...

Wszystkiego najlepszego :)

PAPROCH pisze...

:-) Do końca wycieczki jeszcze spory kawałek, jak sądzę :-) Samych przyjemności w tej podróży!

mamuśka pisze...

Dziękuję:) Jak głosi tytuł, podróż nie kończy się nigdy:)))))

PAPROCH pisze...

:-)