niedziela, 27 marca 2016

Zagadka Wielkanocna

Kto tak pięknie nam Wielkanoc opisał?
WESOŁYCH!!!!


"Hej! wesoły dzień nastał! 
Chrystus nam zmartwychwstał! Alleluja!
Zmartwychwstał On, umęczon i lutą złością zabit! 
Powstał ci znowu w żywe, z ciemności, z mrozów, z pluch się wyniósł Najmilszy! 
Śmierci srogiej się wydarł, zmógł niezmożone ku człowiekowemu szczęściu i oto w ten czas wiośniany, w tę porę rodną unosi się nad ziemiami, w tym słońcu przenajświętszym utajony, i rozsiewa wokół wesele, budzi omdlałe, ożywia martwe, wznosi przygięte, jałowe zapładnia.
Alleluja! Alleluja! Alleluja!...
Tym ci to świat wszystek się rozlegał onego dnia Pańskiego.
Wedle zwyczaju nie rozpalono ognia w kominie, kontentując się zimnym święconym. 



I pojadali z wolna, w cichości smakując święconego, że to bez tyle tygodni niezgorzej się wypościli. 
Kiełbasy czujne były, czosnkiem dobrze przyprawione, gdyż po izbie rozniesły się zapachy, jaże psy się wierciły między ludźmi skamlając żałośnie.
Nikto się nie ozwał, póki pierwszego głodu nie zapchali tęgo pracując, że ino w onej uroczystej cichości spożywania glamania się rozchodziły.


I znowuj jedli, aż niejednemu ślepie wyłaziły z onej lubości, twarze czerwieniały i sytność rozpierała serca gorącem i głęboką radością. Wolniuśko pojedali nadziewając się z rozmysłem, by jak najwięcej zmieścić i jak najdłużej czuć w gębie smakowitości.


Zaś nazajutrz, w świąteczny poniedziałek, dzień się podnosił jeszcze jaśniejszy, barzej jeno skąpany w rosach i modrawych omgleniach, ale i barzej rozsłoneczniony i jakiś zgoła weselszy. 
Ptaki śpiewały rozgłośniej, a ciepły wiater przeganiał po drzewinach, że szemrały jakby pacierzem cichuśkim; ludzie zrywali się raźniej wywierając drzwi a okna, na świat Boży lecieli spojrzeć, na sady przytrząśnięte zielenią, na te nieobjęte ziemie zwiesną oprzędzone, całe rosami skrzące, w słońcu radosnym utopione, na pola, kaj już oziminy, wiatrem kolebane, niby płowe, pomarszczone wody ku chałupom spływały.
Chłopaki już latały z sikawkami, sprawiając sobie śmigus, albo przyczajone za drzewami nad stawem, lały nie tylko przechodzących, ale każdego, kto ino na próg wyjrzał, że już nawet ściany były pomoczone i kałuże siwiły się pod domami.
Zawrzały wszystkie drogi i obejścia, wrzaski, śmiechy, przegony narastały coraz barzej, bo i dzieuchy gziły się niezgorzej, lejąc się między sobą i ganiając po sadach, że zaś ich dużo było i dorosłych, to wnet dały radę chłopakom rozganiając ich na wszystkie strony..."

5 komentarzy:

agacioszka pisze...

Czyżby Władziu Stasiu R.?
Żeby nie było - Wujek Google mi powiedział, bo w liceum to ja może 4 lektury przeczytałam i niestety "Chłopi" się w tę czwórkę nie wpisali... :)

mamuśka pisze...

I można było przejść przez liceum z czterema lekturami na koncie?:):):)
A to owszem, Władzio:)
Za młodu nie doceniałam. Teraz mnie ten język zachwycił.

PAPROCH pisze...

A ja próbowałam sama wykoncypować, lecz na to nie wpadłam. Nad Wyspiańskim się zastanawiałam...
Ja przeczytałam niewiele więcej lektur ;-)

agacioszka pisze...

W liceum przeczytałam mniej więcej tyle lektur, ilu w podstawówce NIE przeczytałam. :) Pamiętam Antygonę, Przedwiośnie, chyba fragment Ludzi Bezdomnych i zdecydowanie kawałek Quo Vadis. Zliczając wszystko do tzw. kupy, nie będzie nawet 4... :(
Chodzi mi gdzieś po glowie Tristan i Izolda, ale już nie wiem, czy to podstawówka czy liceum. A Cierpienia Młodego Wertera przeczytałam dopiero na studiach (bo naprawdę musiałam).

mamuśka pisze...

A ja,a ja proszę państwa, uwielbiałam lektury. Z wyjątkami oczywiście. takimi, jak np. Antek, Krzyżacy, Dziady i Nieboska Komedia.