poniedziałek, 11 września 2017

Mimozami jesień się zaczyna

Mimozami jesień się zaczyna,
Złotawa, krucha i miła,
To ty, to ty jesteś ta dziewczyna,
Która do mnie na ulicę wychodziła. 







To oczywiście nie jest mimoza, tylko nawłoć pospolita.
Dla niektórych, jak widać, także i dla Tuwima, mimoza polska.
Nawłoć tę, rozkosznie żółtą, sfotografowałam w sobotę na ulicy Nowe Górki, dokąd zaprowadziły mnie wszędobylskie kije.
Nowe Górki, to dalej ładny kawałek wsi, chociaż ciągle na terenie miasta. Ledwie pół godziny drogi od domu.
Mimozy i brzozy.

\

Dobrze się oddycha tą wiejską przestrzenią.
Ludzi niewielu, prawie wcale. 
Ktoś wieszał pranie w ogródku.
Starszy pan malował ogrodzenie.
Motocyklista bez kasku i w rozpiętej koszuli kursował wte i wewte po pylistej drodze.
Czarny kot z białą krawatką przebiegł mi drogę. 
- Cześć!- uśmiechnęłam się do niego, bo lubię koty.
Postawił ogon, jak świecę i odmaszerował.

Pola zaorane po żniwach.
Nad polami snujący się zapach ziemi, obornika, palonych liści i gdzieniegdzie, weekendowego  grilla.
Owoce dzikiej róży już  mocno czerwone i nabrzmiałe.
Niebo niebieskie.
Chwasty wzdłuż drogi poschnięte.
Liście z brzóz sypią się malowniczym, złotawym deszczem.
Idę, idę, idę. 
Psy szczekają.
Na ulicy Józefów straszy mnie dom dziwny, dom pusty.

Przyspieszam. Kto go tam wie.
Po siedmiu kilometrach jestem zgrzana i nogi mnie trochę bolą.
Ale nogi, to świetny środek lokomocji. 
A zapach potu i jego słony smak na skórze, działają na mnie, jak zastrzyk z endorfin.

Mimozami zwiędłość przypomina
Nieśmiertelnik żółty - październik,
To ty, to ty, moja jedyna,
Przychodziłaś wieczorem do cukierni...

2 komentarze:

PAPROCH pisze...

Dom wygląda intrygująco! :-)

mamuśka pisze...

W rzeczy samej!