niedziela, 31 maja 2020

non omnes...

Kwiatki dla matki

Maj się kończy. 

Bo wszystko się kiedyś kończy.

Na którejś z moich terapii użalałam się na ten temat - że maj się kończy, ten piękny miesiąc, który tak lubię, bo tak ważny dla mnie, i w ogóle smutno...

Terapeuta, wysmarkując nos w chusteczkę, bo akurat miał katar, zaproponował:
- A może by tak pokochać czerwiec. Albo listopad...

Ach, ci terapeuci!

A terapeutka S., na opowieści o nękających problemach, mawiała, że  wszystko się kiedyś kończy. I żeby to sobie wyobrazić. 
Niestety, zawsze przychodził mi wtedy do głowy koniec ostateczny.

Ach, te terapeutki!


Wypełniałam niedawno ankietę dotyczącą przemijania:
" Jaką cząstkę siebie chcesz zostawić nieśmiertelną ? Kiedy widzisz siebie w innych? Jeżeli po śmierci miał/miałabyś możliwość pojawiać się w ciałach innych osób, co by to było? "

Hm. Na pewno zostaną po mnie talerze  Babci Sabinki i te metry kwadratowe powierzchni z zalegającymi rupieciami.

Na poważnie, to zapytałam Córki i Syna, czego dobrego nauczyli się ode mnie. Miało to być pierwsze skojarzenie.

Córka odpowiedziała pięknie i bardzo dla  mnie pokrzepiająco
Bo się nie spodziewałam.

Syn odpowiedział konkretnie i rzeczowo. 
Ach, ci mężczyźni!

Zostanę w śmiechu Córki i w piegach Wnuka. 
I w zielonkawych oczach Syna. 

Nic nie wiem o moich pradziadkach, poza tym jak się nazywali.
A chciałabym wiedzieć. 
Co mam z nich?
Kto miał, jak ja krzywe zęby?
Garbek na nosie?
Lwią zmarszczkę odziedziczyłam po Mariannie, a ona po kim?
Kto z nich był introwertykiem, dziwakiem unikającym  głośnych zabaw? 
Komu układały się w głowie słowa w wiersze?
Kto był wrażliwy na ludzi, na zwierzęta, na "biednych, brudnych, chorych i nieporządnych"?

Korzenie są ważne.
Korzenie umacniają, dają poczucie stabilności.
Z korzeni wyrasta co i rusz nowe.
Korzenie wiążą nas z tymi, co byli i z tymi, co będą.

Dlatego piszę. 
To jest to, co zostawię.

Bo wszystko kiedyś się kończy. Ale nie znika.