wtorek, 30 czerwca 2020

Wolna, jak ptak

  Rzymska mewa.
Od jakiegoś czasu obserwuję wiosną wędrowne sokoły.
Wszędobylscy ludzie zamontowali kamery w gniazdach i bezwstydnie naruszają mir domowy dzikich ptaków. 

Sokoły przylatują oddzielnie, sokół i sokolica. 
Ale do tego samego gniazda, zwykle te same dwa.  
Takie wierne. Gniazdu.

Potem przez  pięć tygodni samica grzeje jajka.  
Siedzi cierpliwie, z poświęceniem.
Samiec zrobił swoje i fruwa. 
Czasem się zamieniają na trochę, żeby ona mogła lecieć coś przekąsić.

Młode po wykluciu są strasznie żarłoczne. 
No, i jeszcze wymagają ciepła, więc robota dla dwojga. 
Wykarmić i utrzymać przy życiu. 

Po kolejnych sześciu tygodniach arrivederci bambini - wszyscy fruną w swoją stronę. 
Bez sentymentów.
Bez zobowiązań. 
Na równych prawach. 
Umiesz fruwać, to fruwaj!

Jedenaście tygodni, czyli mniej więcej jedna piąta roku.

Czasami chciałabym być jak ptak. 
Może nawet drapieżny.



Brak komentarzy: