sobota, 30 października 2021

Wczoraj biały, biały welon...

 



A to wczoraj, to już... 50 lat minęło!

Już o nich cale miasto wie!
Zdjęcie na pierwszej stronie lokalnej gazety. 
I tytuł "Zaczęło się w tramwaju"
W środku duży artykuł: że się w  tym tramwaju spotkali, a znali od dziecka, i zakochali, i pobrali. 
I żyli długo...
A po 50-sięciu latach pojechali tymże tramwajem w podróż po Łodzi. 
To naprawdę piękna historia. 
A bohaterów jej znam i ja, bo to mój Jedyny Brat i od pół wieku Jedyna Bratowa.

Niespodzianka się udała.
Do wypożyczonego, starego  wagonu, toczącego się z turkotem  po szynach miasta, dosiadali się na przystankach znajomi, krewni, sympatycy i entuzjaści. 
Wnosili prezenty, kwiaty, wspomnienia i roześmiane twarze.
Dostawali szampana i słodkości.  I niezapomniane wrażenia.

Kiedy  ze śpiewem na ustach dosiadł się chór, zrobiło się naprawdę tłoczno.  Jak za dawnych, dobrych lat, gdy drzwi tramwajowe odsuwało się silną ręką, a trzeba było uważać, żeby jej sobie z barku nie wyrwać.

Gdzieś w międzyczasie, przecisnął się przez ten tłum, potargany przedstawiciel prasy i podstawił Bratowej przed twarz urządzenie utrwalające. 
- Ja już wszystko wiem, pani Iwono, wszystko wiem! - oświadczył radośnie.

A to mnie zaskoczył! 
Wszystko? Wie?

Rozmyślałam sobie o tym, stojąc za plecami wesołego motorniczego, który raźno kręcił korbą.
Tramwaj się kołysał i pędził. 
Razem z nim kołysały się baloniki, girlandy i wszystkie złoto- czerwone ozdoby.

Kołysałam się i ja.
Ulice następowały.
Przystanki zostawały w tyle.
Jak czas...

Rozmyślałam o tych wszystkich latach, w których nasze życie, splecione tak mocno  jak warkocz, toczyło się w tym mieście. 

O kolejnych narodzinach i urodzinach.
O ludziach, co wsiadali na różnych przystankach tej historii. 
A potem wysiadali. Na chwilę, albo na zawsze.
O miłościach.
O złościach.
O zdawanych egzaminach, zdobywanych dyplomach, podpisywanych aktach...
O przeprowadzkach, chorobach, rozstaniach, powrotach, świętach i nie-świętach.
O ludziach, którzy w nas wrośli.
O tworzeniu więzi.

Ucieszyłam się, że należę do tego tłoku.
Chociaż, jak wiadomo, zasadniczo tłoku nie lubię.

No, i rozmyślałam też o tramwajach.
O tych tramwajowych i autobusowych podróżach - do nich, do nas, od nich, we wszystkie strony. 
Z przesiadkami, z biletami, z migawkami, w coraz to nowszych pojazdach, za zimnych, za ciepłych, ale  zawsze w MPK:)

Rozczochrany dziennikarz powiedział, że wszystko wie. 
Cóż, prasa to potęga.
Nawet ja nie wiem wszystkiego!

Ale artykuł napisał ładny. 
Bo tak im się należało, tym Jubilatom.

Bo dobrze się od czasu do czasu zatrzymać i wzruszyć.

Dzisiaj białe , białe włosy...


5 komentarzy:

mp pisze...

Piękna historia, niech trwa jak najdłużej :) Wspaniała rocznicowa niespodzianka, wzruszająca i niesztampowa.

mamuśka pisze...

Tak, to była wspaniała i niezwykła niespodzianka.

Anonimowy pisze...

Ale cudna historia😍
I jaka niezwykła niespodzianka!

Moi rodzice też się poznali w tramwaju i chyba tu sie kończą podobieństwa.

Pozdrawiam Cię jesiennie, Lila

mamuśka pisze...

Dziękuję Lilu.
Mam nowy laptop i nie mogę się zalogować na Dziennikach. Odrzuca hasło, nie reaguje na prośbę o przypomnienie. Administrator nie odpowiada. Chyba muszę założyć nowe konto.
Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Oj, to szkoda, brakuje Cię tam! Mam nadzieję, że znajdziesz wkrótce rozwiązanie😊