piątek, 28 kwietnia 2023

Teatrzyk "Seniorek" ma zaszczyt...


No, to była premiera!

 

Sukcesu nic nie zapowiadało, a jednak!

Tydzień temu, w środę, W. oznajmiła, że umówiła się z grupą przedszkolaków na przedstawienie.

Aha!.

Sytuacja przedstawiała się następująco: za mała scenka ( trzeba skombinować większą), brak ostatecznej dekoracji, braki kadrowe, brak dostatecznej ilości prób.

- Damy radę! - powiedziałam ja (!), która do optymistek nie należę.

Umówiłyśmy się na dwa dni prób intensywnych.

We wtorek nie odbyła się żadna, bo nowa scenka wymagała montażu, co przebiegło falami przez montaż, olśnienie, demontaż, montaż powtórny, skaleczony palec, zepsuty pistolet do zszywek, liczne wchodzenie na krzesła, przekleństwa lżejsze i grubsze, oraz wzajemne wytykanie "a nie mówiłam?"

Została środa na próby "do oporu". 

Okazało się, że możemy zacząć dopiero o 13.00-stej, bo wcześniej policja okupuje "scenę" występem o oszustach czyhających na staruszków.

Stan na godzinę 13.00-stą:

- scena stoi, dekoracja stoi (choć trzeba ją było poratować drutem do robótek ręcznych- patent mój i Teresy)

- brakuje trzech osób do trzech ról, w związku z czym W. wcieliła się w nie wszystkie, prawie jako ten na górze...

- pani T. musi szybko wyjść do lekarza

- przerobiony w ostatniej chwili scenariusz " żeby było lepiej" , zemścił się i wyszło gorzej

- No to jeszcze raz próbujemy- zarządziła W.

Wtedy pojawiła się pani M., która chciała pomóc, a okazała się   Destrukcyjnym Czynnikiem Zewnętrznym.

Jej uwagi na temat organizacji sceny, animacji kukiełkami oraz tempa akcji sprawiły, że Teresa straciła pamięć krótkotrwałą i plotła bzdury. Potem biedna lamentowała, że "mówiłam, żeby mi nie dawać nic do zapamiętania, tylko role czytane"

Mówiła, fakt.

Mądry Polak... i tak dalej.

Na to weszła Administracja i oświadczyła, że trzeba zamykać. 

Bo godzina 15.00 wybiła na zegarze.

W. z nadzieją podszytą paniką zaproponowała, żeby jeszcze jedną "szybciutką próbę z robić..!!" 

Jak wiadomo jednak, pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł.

Powiedziałam NIE! I chyba to było stanowczo powiedziane, bo  moje "nie" było kwestią ostatnią.

 JEDYNYM spokojnym na  tych "deskach" był mój Brat, który zgodził się nas poratować ( a nie mówiłam, że niezawodny?) i pełnić funkcje akustyka. Oraz wygłosić trzy kwestie Dziadka, co ostatecznie okazało się strzałem w  dziesiątkę.


Wreszcie! Wybiła ! Godzina!

Konkretnie, to 10.30. Wczoraj.

Prawie niemożliwe, ale wszystko poszło świetnie!

Teresa się śmiała, ja improwizowałam i się wygłupiałam, dzieci śpiewały, Seniorki rozdawały cukierki.

Nawet  pani B. przyszła (choć się zarzekała, że jej nie będzie), żeby miauczeć jako ten kot Leniuch.

Pani T. (weszła w swoją rolę z oporami, tremą i właściwie  z łapanki wśród Seniorów) zadzwoniła do swojej córki, do Kanady (swoja drogą, ciekawe, o której wyrwała ja ze snu!), żeby opowiedzieć o występie i odczytać kawałek roli.

Brat, jak cicho przyszedł, tak dyskretnie wyszedł, nie doczekawszy na słowa  zachwytu nad jego głosem!

 

Chcieć, to móc!

 

 

Jak ktoś chce pooglądać i ma Facebooka, to może:


https://www.facebook.com/aktywninaplus

https://www.facebook.com/miedzypokoleniowo

 

Pozdrowionka!

4 komentarze:

PAPROCH pisze...

Uroczo! 🤩

mamuśka pisze...

A co masz na myśli?

PAPROCH pisze...

Wszystko. Całą historię :-)

Anonimowy pisze...

😄😛