środa, 26 lutego 2025

44


"Świadoma praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Andrzejem Wiktorem i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe"

 

To było 44 lata temu.

Tyle, że był czwartek. 

Czwartek mroźny i słoneczny. Śnieżny.


Dotrzymaliśmy słowa przez lat trzydzieści jeden.

Kiedy umierał, powiedziałam mu, że to były najlepsze lata mojego życia. 

Powiedziałam prawdę.

Nieprzemijającą. 

 

sobota, 15 lutego 2025

Ładna czapka

 Było tak:

Wsiadałyśmy niedawno z W. do autobusu miejskiego  Z13. 

-  Ładną ma pani czapkę! - zakrzyknęła do W. kobieta z przedniego siedzenia  

-  Pani też ! - dodała, patrząc na mnie i może nie chcąc mi przykrości sprawić, bo o ile czapka W. czerwona z kolorowymi punkcikami mogła się spodobać, to moja całkiem zwykła i granatowa była.

Kobieta rozgadała się nagle i W. zrozumiała, że opowiada o nowo dostanej pracy. 

Ja nie zrozumiałam nic. 

Mówiąc delikatnie, pani była lekko zagubiona intelektualnie i trudno mi było ogarnąć jej niewyraźne wypowiedzi.

Tak czy owak, pogratulowałyśmy jej.

Było miło.

Kolejnej osobie  oznajmiła:

- Ładnie jest pani ubrana! 

Ładnie ubrana pani aż się zatrzymała zdumiona i upewniła się, że to o niej mowa.

Kolejna wsiadająca usłyszała:

- Ładne ma pani włosy!

Istotnie były ładne. Długie i rude.

Rozdająca pochwały  pasażerka  wysiadła i dopiero wtedy zauważyłam, że ma na sobie jaskrawo różowe spodnie i rękawiczki w kolorze trawy z ponaklejanymi serduszkami WOŚP.

Aż pożałowałam, że nie odwzajemniłam jej  komplementu - też była ładnie ubrana!

 

Jak już tu  napisano kiedyś, słowo ma moc.

Stałam sobie onegdaj w kolejce do kasy.

Długiej kolejce do kasy. 

A nawet bardzo długiej kolejce. Do kasy.

Ludzie w takiej kolejce są niecierpliwi.  Zrzędzą. Biadolą. 

Popychają się wózkami.

Trzęsą im się ręce przy odbieraniu reszty i wysypują z toreb źle zapakowane jabłka.

 

Pani kasjerka minę miała z gatunku wybuchowych.

Patrzyłam, jak  błyskawicznie  przesuwa nad czytnikiem każdy produkt z niekończącej się taśmy.

Lewa ręka sięga  po paczkę masła - biip - prawa natychmiast odsuwa masło na stronę "zapłacone"

Lewą kopytka - biip - kopytka na prawo.

Lewą ziele angielskie, trzy  paczki - biip, biip, biip - prawą szur, szur, szur na bok.

Majtki damskie - biip - szur, groszek mrożony - biip- szur, szampon pokrzywowy- biip- szur, śledzik na raz- biip, bibuła karbowana, poszewka bawełniana, świeca ozdobna - szur, szur, zgrzewka wody (tu nie tak łatwo) - najpierw dźwignąć, potem biip... 

- Karta, czy gotówka?

Powtarzające się ruchy, powtarzające się pytania. 

Przyszła moja kolej w tej kolejce i po kilku zaledwie biip - szur, podałam pani moje seniorskie e-kupony rabatowe. Spojrzała niechętnie, kupony zaburzają trochę rytm, bo coś tam trzeba na nich nabazgrać. Dopłaciłam kartą. Zapakowałam. I podkusiło mnie coś:

- Ma pani świetną koordynację wzrokowo-ruchową, ręce pani śmigają, jak nad fortepianem... 

Pani zamarła na sekundę, spojrzała na mnie, a twarz jej rozjaśnił taki uśmiech, że zmieniła się w kogoś zupełnie innego. 

Bo może to było jej marzenie - grać Mozarta i Chopina, a nie melodie kasy fiskalnej. Kto tam wie.

Poszłam sobie, a ona została na czele niemalejącej kolejki.

Może zostały z nią moje słowa?  Może nie.

Jednak przez chwilę się uśmiechała.

A "uśmiech jest połową pocałunku"- jak twierdził ulubiony pisarz niegdysiejszych nastolatek.

No i dobrze. 

 

Całować się z obcymi nie będę, ale słów różnych mam pod dostatkiem. Oraz emeryckiego czasu na wyrozumiałość.

Ładna czapka, co nie?


wtorek, 11 lutego 2025

Śnienie


Kiedy umarł mój Mąż, myślałam często, że chciałabym chociaż przez chwilę potrzymać go za rękę. Ciepłą i silną. Pewną. 

Jeszcze chociaż raz.

 

Niedawno mi się przyśnił. 

Widziałam, jak idzie ku mnie, taki uśmiechnięty, jak tylko on potrafił się uśmiechać. Niebiesko.

- Przecież ty nie żyjesz?!- powiedziałam, przecząc temu co widzę.

- To była pomyłka - odparł i znowu się uśmiechnął, a w policzku zrobił mu się dołek. Jak zwykle.

I wziął mnie za rękę i trzymał  CAŁY CZAS. 

Jego dłoń była ciepła. Jak zwykle.

Wtedy uświadomiłam sobie, w tym śnie, że raz to  ZA MAŁO!!! 

O wiele za mało. 

 

"Gdy się miało szczęście, które się nie trafia:
czyjeś ciało i ziemię całą,
a zostanie tylko fotografia,
to — to jest bardzo mało… "
(Maria Pawlikowska - Jasnorzewska)


Przedwczoraj zastanawiałam się, czy można równocześnie czuć się smutną  i szczęśliwą.

Wczoraj mnie olśniło, że to zbędne pytanie. 

Skoro tak się czuję, to można. Uczucia są naprawdę.

P.S.

Mój Mąż czasami mi się śni.