Przychodził przez cztery lata.
wtorek, 23 września 2025
Prawda
Przychodził przez cztery lata.
niedziela, 7 września 2025
Reubke
Julius Reubke, 1834-1858
Dziś pierwsza niedziela miesiąca. Po długiej przerwie wybrałam się na koncert organowy do kościoła św.Mateusza.
Dawno nie byłam.
Trochę zapomniałam.
Jak to jest.
Kościół zbudowany około sto lat temu w stylu neoromańskim ma szczególną atmosferę - grube mury, wąskie okna, ciężkie ciemne drewno ławek. Chłód.
Pod kopułą gigantyczny żyrandol.
Wysoko, z tyłu, naprzeciwko ołtarza - organy.
W programie Bach, Mendelssohn i Julius Reubke.
Bach- cóż, bez komentarza. Bach, to Bach. Preludium i fuga e-moll.
Kiedy słucham Bacha, zawsze oczami wyobraźni widzę tego grubawego pana w przekrzywionej peruce, bębniącego w zapamiętaniu w klawisze organów. A jego liczne potomstwo pląsa dookoła.
Felix Mendelssohn-Bartholdy - mistrz. Sonata A-dur.
No, i ten Reubke. Niemiec.
Pani Aleksandra Bęben, która zawsze prowadzi koncerty i której uwielbiam słuchać, opowiada o młodym Juliusie, o jego talencie i o tym, że Sonata c-moll na temat Psalmu 94 to jego największe dzieło, skomponowane rok przed śmiercią.
Julius Reubke zmarł w wieku 24 lat! Na gruźlicę.
Pani Aleksandra mówi, że sonata trwa prawie pół godziny. Zastanawiam się, czy nie wyjść.
Zostaję.
Julius Reubke i grający na organach Radosław Kuliberda wstrząsają mną, jak już dawno nic. Kiedy wychodzę z kościoła, ledwo dyszę. Czuję się tak, jakbym przebiegła jakiś bardzo długi dystans, a potem wpadła pod strumień silnej i gwałtownej ulewy.
Najpierw zdyszana do granic, potem obmyta do nagiej skóry.
Uf!
Jak można skomponować coś takiego, będąc tak młodym?
I tak chorym.
Julius Reubke rozłożył mnie na łopatki.
czwartek, 4 września 2025
Gorsze dni
Czasami.
Się zdarzają.
Nagle.
Przyczyny nieznane.
Rano.
Budzę się zmęczona.
Przede mną nużąca proza dnia.
Nie mam. Siły. Ochoty.
WIEM przegrywa z CZUJĘ.
Wiem, że kiedyś to minie. Będzie lepiej.
No i co z tego?
Czuję niechęć, NIECHĘĆ, do wszystkich biorących się w garść.
Dających radę.
Podnoszących się.
Idących do przodu. Walczących. Zwycięzców.
Niechęć, wynikającą z poczucia winy. Niedorastania.
Mówię sobie: wstań, rusz się, ogarnij, to pomaga.
Mówię sobie: możesz chodzić, pamiętasz swoje imię, kotów imiona, wyjść możesz, jesteś wolna, zdolna jesteś, kochają cię, słońce świeci.
ŻYJ!- mówię.
Za chwilę...



