środa, 6 października 2010

Koniaczek


Koniaczek w
Willa "Marta"

Szczawnica
2006r.


Koniaczek pierwszy raz wypiliśmy 10-go sierpnia 1980r.
Znaliśmy się od trzech miesięcy. Prawie...
10-tego maja byliśmy wprawdzie na tym samym ślubie, może nawet staliśmy obok siebie w kolejce do składania życzeń, ale trudno to nazwać znaniem się. Poznaliśmy się nazajutrz.
10-tego sierpnia byliśmy w cudnym Dziwnowie. Nad cudnym Bałtykiem.
Spędzaliśmy dnie na gorącej plaży, w pięknym sosnowym lesie albo na całowaniu się przy księżycu na brzegu morza.
W kolorowym barze "Kakadu" niebieskooki Andrzej wypił toast "za trzy miesiące znajomości". Zaprotestowałam. Trzy miesiące mijały następnego dnia. Więc 11-tego zaprosiłam go do "Wodnika" na kolejny koniaczek. I ciastko..
Można by napisać, że mijały lata i...
...nasza koniaczkowa tradycja przetrwała. Co roku wychylamy nasz mały, prywatny toaścik. W ciężkich czasach kupowaliśmy koniak w "Peweksie". Czasem zamiast koniaczku piliśmy wermut. Albo whisky. Albo piwo:)))
Tak naprawdę chodzi o toast i bliskość.
Kilka razy zdarzyło się, że piliśmy oddzielnie, każde tam, gdzie akurat było. Zdrówka życzyliśmy sobie przez telefon. Ale i tak zawsze byliśmy razem.
100 lat!!!!

4 komentarze:

PAPROCH pisze...

:-)

mamuśka pisze...

Ciekawe, czy wy macie swoje rytuały?

PAPROCH pisze...

Hmm, sama nie wiem. Obchodzimy chyba bardziej skrupulatnie rocznicę "bycia razem" niż rocznicę ślubu, ale nie mamy jakiegoś jednego ustalonego sposobu:-)

Paula pisze...

Jaworki to jedno z moich ulubionych miejsc, które będąc w okolicy trzeba zaliczyć :)