sobota, 9 kwietnia 2011

Świat seriali



Cheese...!











Przyznaję się, oglądam seriale. Teraz tylko dwa, ośmieszany "Klan" i polukrowane "Na dobre i na złe". Kiedyś jeszcze "Rodzinę zastępczą".
Oczywiście, nie mogę obejrzeć wszystkich odcinków "Klanu", bo popołudniami pracuję. Ale czytam streszczenia. Wszystko wiem.
Sama nie rozumiem tego fenomenu. Nie wiem jak to działa, że przywiązujemy się do fikcyjnych postaci i przeżywamy ich problemy. Rzecz jasna, nigdy bym nie poprosiła doktora Lubicza o receptę:))) Jednak przez 14 lat ta postać, jak i też inne, tak wtopiła się w moją rzeczywistość, że w pewnym sensie naprawdę istnieje. Oprócz fabuły ogladam pilnie tło. Wnętrza, stroje, ozdoby, nakrycia, fryzury... Porównuję nawyki i rodzinne tradycje.
Obserwuję, że czasami coś przenika stamtąd do mojego świata. Jak chociażby jemioła, którą zaczęłam regularnie kupować na Boże Narodzenie.
Złoszczę się na postawy niektórych bohaterów. Wzruszam się na ich ślubach. Współczuję, gdy są chorzy.
Przewiduję ich przyszłość. Kreuję nowe wątki. To trochę jak zabawa lalkami w dom. Każdy ma w sobie coś ze stwórcy.
Kiedyś, któraś z moich pacjentek powiedziała, że chciałaby mieć taką rodzinę, jakie pokazują w serialach! Czyli taką DOBRĄ! Hm. A wszyscy oficjalnie twierdzą, że nie oglądają seriali, bo to kicz i flaki z olejem.
Ja oglądam. Ale tylko czasami się do tego przyznaję.

2 komentarze:

PAPROCH pisze...

Ja też oglądam, ale inne. I też się tylko czasem przyznaję ;-)

mamuśka pisze...

Jakie, jakie??