sobota, 18 listopada 2017

Moje noce z Miśką

Miśka sypia w ciągu dnia.
Ja nie.
Wieczór granatowy przechodzi w aksamitny węgiel nocy.
Kładę się. 
- Miśka! Chodź! - wołam ją, żeby przytuliła się do mnie  i pomruczała.
Nic. Nie słychać, nie widać. 
- Miiiiśka!

Budzik miarowo odmierza sekundy. Tak, tak, tak...
Może ją gdzieś zamknęłam.
Wstaję. Zapalam światło. 
Pokój, szafa, łazienka. Nie ma jej w wannie ani w pralce.
Kibelek.
Kuchnia.
Jeszcze raz szafa, z drugiej strony.
Pod kanapą.
Nie ma. Pal licho. Wracam, żeby się położyć.
Siedzi na kocu i gapi się na mnie. "Przecież jestem!"
Gaszę światło. 
Kładę się. 
Zasypiam. 
Śni mi się, że zostałam zaproszona na obiad do mojej bardzo dawnej koleżanki z pracy. Jemy pierogi. Z serem. Zanim podadzą deser, coś wyrywa mnie ze snu. 

Godzina : 1.58

Miśka siedzi mi na piersiach i wpatruje się we mnie w ciemnościach, nieruchoma, jak sfinks.
- O co chodzi? - pytam ją.
Atakuje moją nogę, przegalopowuje po oparciu kanapy, tarmosi koc, podgryza moje ramię. 
Piszczy.
Wstaję, zapalam światło. 
Idę do kuchni. 
Miśka plącze mi się podekscytowana pod nogami. 
Nakładam jej trochę mięska z saszetki na miseczkę. 
Podbiega. Wącha. 
Odwraca się i wychodzi z kuchni ze sterczącym do góry ogonem.
- Jesteś wredota! Chuliganka! - wołam za jej znikającym tyłkiem. 

Gaszę światło.
Kładę się.
Miśka mości mi się na brzuchu. Czuję, jak mruczy. 
Przygnieciona tym wibrującym, ciepłym ciężarem, zasypiam.
Coś mi się śni. 
Nie wiem, co. 
Może dalszy ciąg obiadu. 

Hop, hop!
Otwieram oczy.
Przy twarzy czuję miękkie futro.
Obwąchuje mnie.

- Cześć! - mówię do niej - Która godzina?

Godzina: 6.23

Miśka piszczy. Chwyta mnie zębami za rękę.
"Mia, mia, mia"
Wstaję. Zapalam światło.
Idę do kuchni, z kotem lawirującym mi między nogami.
Miseczka pełna.
- O co ci chodzi? - pytam ją.- Masz jedzenie. Nic więcej ci nie dam!
"Mia, mia, mia!!!"
Nakładam do następnej miseczki jogurtu. Albo śmietanki. 
Wącha. Nie je. Patrzy na mnie.
Może jednak szarpnie się człowieczka na coś lepszego?
Nie. 
Bez pośpiechu skubnie to z jednej miseczki, to z drugiej.

Kładę się.
Nie zasypiam.

Miśka zjawia się po cichutku.
Przeciąga się rozkosznie. Ziewa. 
Myje sobie jedno ucho.
Wskakuje do mnie na kanapę i zwija się w kłębek. 
Przymyka oczka. Mruczy.
Teraz może pospać.

 
 




1 komentarz:

PAPROCH pisze...

Urocze :-D
Jak ich nie kochać? ;-)