poniedziałek, 29 stycznia 2018

Truizmy

Rozmowy wczoraj się toczyły. 
Można by powiedzieć, że poprzez lądy i morza.
I góry.
Oraz aglomerację miejską.
Dzięki łączności satelitarnej głównie.

Wiek pary już dawno za nami... 

Umiejętność skutecznego, bezbolesnego i konstruktywnego rozstawiania się z Dzieckiem ciągle w powijakach.

Na fali tych  różnych wczorajszych rozmów o dzieciach, rodzicach, tudzież matkach wyrodnych  bądź nadopiekuńczych, przypomniała mi się piękna opowieść o Salomonowym wyroku.

A było tak:
 
"  Dwie nierządnice przyszły do króla Salomona  i stanęły przed nim. 
Jedna z kobiet powiedziała: 
- Litości, panie mój! Ja i ta kobieta mieszkamy w jednym domu. Ja porodziłam, kiedy ona była w domu.
A trzeciego dnia po moim porodzie ta kobieta również porodziła. Byłyśmy razem. Nikogo innego z nami w domu nie było, tylko my obydwie. 
Syn tej kobiety zmarł w nocy, bo położyła się na nim. 
Wtedy pośród nocy wstała i zabrała mojego syna od mego boku  i przyłożyła go do swoich piersi, położywszy przy mnie swego syna zmarłego.
Kiedy rano wstałam, aby nakarmić mojego syna, patrzę, a oto on martwy! Gdy mu się przyjrzałam przy świetle, rozpoznałam, że to nie był mój syn, którego urodziłam. 

Na to odparła druga kobieta: 
- Wcale nie, bo mój syn żyje, a twój syn zmarł. 
Tamta zaś mówi: 
- Właśnie że nie, bo twój syn zmarł, a mój syn żyje. 
I tak wykrzykiwały wobec króla. 
Wówczas król powiedział: 
- Ta mówi - to mój syn żyje, a twój syn zmarł; tamta zaś mówi - nie, bo twój syn zmarł, a mój syn żyje. 
Następnie król rzekł: 
- Przynieście mi miecz!
Niebawem przyniesiono miecz królowi. 
A wtedy król rozkazał: 
- Rozetnijcie to żywe dziecko na dwoje i dajcie połowę jednej i połowę drugiej!
Wówczas kobieta, której syn był żywy, zawołała: 
- Litości, panie mój! Niech dadzą jej dziecko żywe, abyście tylko go nie zabijali!
Tamta zaś mówiła: 
- Niech nie będzie ani moje, ani twoje! Rozetnijcie!
Na to król zabrał głos i powiedział: 
- Dajcie tamtej to żywe dziecko i nie zabijajcie go! Ona jest jego matką. "

Teraz trochę truizmów:
  • dzieci nie są po to, żeby spełniać nasze (rodziców) oczekiwania
  • dzieci nie muszą żyć według wyznaczonego im przez nas planu
  • dzieci nie muszą martwić się tym, że my się o nie martwimy (psycholog powie, że to nasz problem)
  • dzieci uczą się patrząc na to, jak żyjemy, a nie słuchając rad, których chcemy im udzielać w nadziei, że nie popełnią naszych błędów
Każde dziecko wreszcie jest odrębnym bytem i choćby nie wiem jak było podobne do ojca, dziadka lub stryjecznej babci, to zawsze pozostanie sobą i pójdzie własną wstęgą szos...

Napisałam do Syna:
"Kiedy mam już tyle lat, to wiem, że trzeba żyć po swojemu."
Odpisał mi:
"Ja to też  wiem, chociaż jestem młodszy. Może mnie tego jakoś nauczyłaś podświadomie..."

I wtedy właśnie mi się przypomniała ta opowieść o Salomonie.

I wiem, że to tylko Miłość sprawia, że pozwalamy dzieciom przepływać ocean.

2 komentarze:

PAPROCH pisze...

Ładna przypowieść. Właśnie wczoraj rozmawiałam z Honoratą o tym, jak trudno musi być czasami uszanować wybory dzieci...

mamuśka pisze...

Czasami bardzo trudno. Czasami tak się gryzę w język, aż mnie boli:):):)