środa, 1 maja 2019

Co kto lubi



Kiedy kilka miesięcy temu spytałam Wnuka o marzenia, odpowiedział: "polecieć jeszcze  samolotem i obejrzeć mecz na Camp Nou"
Proście, a będzie wam dane...

Na wieść o biletach na mecz Barcelona - Real Sociedad, Wnuk oszalał z radości.

Mecz miał się odbyć w sobotę, o godzinie 21.00
W Wielką Sobotę.
 
Radości Wnuka  nie przyćmiła ani konieczność długiej podroży ze Sitges do Barcelony, z przesiadką, z przerwą na karmienie Kota Piernika, ani perspektywa przedzierania się przez tłum kibiców przy wejściu, ani deszcz (no, deszczyk), ani zimno, ani przeczekiwanie rozgrzewki zawodników...


Grali ci, których znał z ekranu i  ze zdjęć na kartach  FIFA: Messi, Alba, Rakitic, Coutinho, Suárez, a w bramce Marc-André ter Stegen.

Było wszystko, jak trzeba.
Hymny, skandowanie, machanie szalikami, trąbienie, śpiewy i  zdzieranie gardeł.
Wnuk kibicował. 
Zięć fotografował i nagrywał.
Piłkarze zdobywali gole.

Barcelona wygrała 2:1!
Wynik dobrze obstawiła Mała M. 


Barça!
Barça!

Barça! 


Pozostałe przyjemności Wnuka (w kolejności niezamierzonej) :
- lody Magnum
- wielki ekran telewizora w Sitges
- skakanie przez fale
- sucha bagietka 
- jajka na twardo
- cukier w saszetkach,  podkradany ze spodków z kawą od Mamy
- sprzęty do wspinania na placach zabaw (wszelkie)
- patatas bravas (im pikantniejszy sos, tym lepiej) 
- robienie głupich min do zdjęć
- robienie zdjęć innym, gdy mają głupie miny
- mówienie po hiszpańsku "do widzenia", czyli "adios" lub "dziękuję"  - "gracias" 
- śpiewanie pod prysznicem




Dzieci znajdują dla siebie dużo  powodów do radości.

Przyjemności Córki:
- kawa
- kawa 
- kawa
- batoniki z Mercadony


Przyjemności Zięcia:
- wszystko!!!



Moje przyjemności:
- patrzenie na nich pięcioro - zaśmiewających się z czegoś,  oglądających The Good Doctor, walczących z wiatrem, oblizujących palce po tapas...

" To nasze dzieło, Kochanie" szepczę w duchu do A.

I pękam z dumy.




 

2 komentarze:

PAPROCH pisze...

Zdjęcia cudne, najbardziej podoba mi się Tymek na tym drugim :-) I nasza wesoła gromadka na koniec ;-)
sprostować wszak chciałam.
Tymek bravasy chyba jednak najbardziej lubi BEZ sosu.
A moje przyjemności... Kawa - oczywiście. Ale też gadanie bez końca z Bratem, możliwe, że nawet przed kawą na liście ;-) To była moja największa frajda z tego wyjazdu :-)

mamuśka pisze...

:) Super!