środa, 26 sierpnia 2020

Czarne jasnowidzenie


Na początku miesiąca bieżącego, czyli sierpnia, przeczytałam, że znany polski Jasnowidz z Człuchowa ma niedobre wieści dotyczące ostatnich tygodni wakacji. 

"Coś złego wisi na włosku"

 

No, i masz!

 

Jeszcze przed piętnastym powadziłam się z Kochaną B.

 

Potem Syn nie przyjechał.

Następnego dnia Miśka narzygała na sofę (być może to jej zdanie na temat rzeczywistości)

 

W poniedziałek potłukłam swoją ulubioną miseczkę, w której od lat spożywałam śniadania.

Miseczka była z nietłukącego się szkła  Arcoroc.

 

Następnie złamała się rączka od ostatniego plastikowego sitka, gdy przecierałam mirabelki na dżem.

Dżem się przypalił. Bardzo.

 

We wtorek wypadła mi plomba. 

 

Na cmentarzu ktoś wykopał ławeczkę sprzed grobu Rodziców. 

W kancelarii cmentarnej zostawiłam w zamian za to dużo pieniędzy, bo nasi Kochani Nieobecni, chociaż umarli i nie żyją, nie zaznają świętego spokoju bezpłatnie.

Przy okazji korzystania za 2 złote z WC na tymże cmentarzu, dowiedziałam się, żem gapa, bo nie umiem otworzyć automatycznego za 2 złote zamka. 

(Pocieszyła mnie tylko inna odwiedzająca, mówiąc, że ona straciła 4 złote i nie skorzystała - ja skorzystałam, bo złożyłam w kancelarii reklamację)

 

W tramwaju powrotnym automat - sprzedawca oznajmił dwa razy, że ma trudności z połączeniem się z systemem. Na szczęście się udało, bo "Skasowanie biletu jest pierwszą czynnością, jaką pasażer jest zobowiązany uczynić bezpośrednio po wejściu do pojazdu."

A nie walka o bilet z automatem. 

 

A propos automatów, to licząc na szybką obsługę w błyskawicznej, samoobsługowej kasie ulubionego marketu-hiper, spędziłam przy nim ze 40 minut, walcząc z nieczytelnym kodem na jabłkach, nieobecnym kodem na albumie do zdjęć, zresetowaną kasą (dwa razy) i źle wprowadzonym (odczytanym?) kodem mojej karty kredytowej (dwa razy - i kasa zagrzmiała na czerwono: masz ostatnią szansę!!) 

 

To też było w drugiej połowie sierpnia! Zgroza.

 

W międzyczasie lodówka zażądała udania się na zasłużony odpoczynek, zalewając podłogę po raz kolejny wodą nie wiadomo skąd.

 

Bateria odnawialna do odtwarzacza przestała się nagle odnawiać.

 

Koniaczek się kończy!- gdzie się nagle podział?

 

Słoików do dżemu mam za mało. (Trzeba było nie wyrzucać hojną ręką, z beztroską  myślą:"najwyżej dokupię"- się wykrakało!!)

 

Basta.

Nie będę nigdy więcej czytać przepowiedni. 

Same nieszczęścia z tego!



1 komentarz:

PAPROCH pisze...

Zgadzam się, lepiej nie słuchać i nie czytać.