sobota, 22 marca 2025

Emeryckie rozmowy

 

Różne towarzyszki rozmowy mi się trafiały ostatnio. 

Towarzyszki emerytki, oczywiście. (Towarzyszki, ale nie товарищи)

Rozmowy zwykle zaczynające się od: "co tam u ciebie?'

Słowa kluczowe: kolejki, terminy, przeciwbólowe, suplementy, konsultacje, biopsja, leki, leki, leki...


Rozmowa pierwsza:

- Co tam u ciebie?

Zabieg, szpital, wycinek, szycie, opatrunki...

- Kiedy wyniki?

- Za tydzień. 

- Ale szwy już zdjęte ...

- Aha... 

- Miałam numerek 432.

- O matko!

- No...

 

Rozmowa druga:

- Jak poszło? 

- Godzinę czekałam na ten rezonans.

- Dobrze, że to nie boli.

- Tak, ale głośno i zimno...

- I co tam wyszło?

- Wynikli za cztery tygodnie.

- O matko! 

- No...

 

Rozmowa trzecia: 

Zapalenie, badania, szpital, konsultacje...

- ...no i antybiotyk dostałam.

- Na długo?

- Trzy tygodnie. 

- Jest lepiej?

- Strasznie słaba jestem. I schudłam.

- To cię wymęczyło...

- No !

 

- Ja to się cieszę za każdym razem, gdy wychodzę. Dopóki chodzę, to znaczy, że żyję!

- O, to, to!!! Święta racja!


niedziela, 16 marca 2025

Emeryt z rana

 

Wcale nie jest, jak śmietana. 

Raczej, jak zsiadłe mleko.

 

Obudziłam się dziś rano, rano.

Na piersi siedział mi rudy kot i wibrował z całą mocą swojego włochatego jestestwa.  

W prawe ucho chuchała mi szara mordka Miśki. 


Gdyby umiały mówić po człowieczemu, ponaglały by mnie pewnie:"jeść, jeść, wstawaj, budź się, halo, rano już, śniadanie, śniadanie!"

 

- Zaraz wstanę - obiecałam im - ale najpierw fotkę zrobię.

 

Zrobiłam. Cyk! 



Przy okazji sama sobie weszłam w kadr.

Na zdjęciu zobaczyłam ... swoją własną Mamę. Albo nawet Tatę!

 

I prysły ! Nie tylko zmysły, ale i złudzenia  oraz fałszywe samooceny.

Te wszystkie "nie wyglądasz", "dobrze się trzymasz" a nawet: "nic się nie zmieniłaś" (!!!!) - głupstwa i czcze bałwochwalstwo!

 


To ja???

Jak teraz żyć?


wtorek, 4 marca 2025

Do dna


 

 28.02.1981r.

Byłam wczoraj na pogrzebie Pawła.

Pawła poznałam 45 lat temu. Był jednym z najpogodniejszych, najżyczliwszych i najbardziej przystępnych ludzi, jakich znałam. Tacy ludzie wydają się wieczni.

Paweł umarł. 

Na pogrzebie było bardzo dużo osób.

Dużo przemówień. 

Dużo słów uznania  i pochwał, bo profesor Paweł był bardzo ceniony, bardzo twórczy i bardzo pracowity.

 

Dużo wspomnień.

Było ich kilku. Paweł, Jacek, Antek, Tomek, Andrzej...

Żenili się po kolei.

Potem po kolei mieli dzieci - Paweł, Jacek, Antek, Tomek, Andrzej...

Po najmłodszej córce Pawła nasza córka donaszała śpiochy i kaftaniki. Sikała w te same, tetrowe pieluchy...

Opowiadało się o tych dzieciach, jakie fajne, jakie zdolne, do jakich szkół chodzą, jakie studia wybrali...

A Tadek to, a Stasiek tamto, a Marysia tańczy, a  Błażej grał w filmie, a Kasia, a Mateusz...

Zdjęcia z przedszkola, z komunii, ze ślubów. 

Mam w pamięci ich twarze, utrwalone w czasie wspólnych spotkań, świąt, wypraw w góry...

 

Otaczało mnie wczoraj dużo ludzi.

Obcych ludzi.

Smutną wdowę wyprowadzał z kaplicy wysoki, łysiejący facet. Kto? 

Nagle twarz w tym tłumie znajoma. Jakby.  Nie wiedziałam, skąd znam mężczyznę  z bujną, całkiem siwiutką czupryną. I przypłynęło jedno ze zdjęć - błysk! To najstarszy syn Jacka!

A łysiejący facet  jest mężem najmłodszej córki Pawła.

I ten przygarbiony, z brodą izraelity, to Pawła syn średni. 


A ci wszyscy dookoła, nieznani, czy raczej nierozpoznani, to my...

 

"Pijmy wino za kolegów, do dna,

Bo oni to my, a my to już mgła..."
 
...oraz wspomnienia i łzy. 
 
 

 

grudzień 2024