28.02.1981r.
Byłam wczoraj na pogrzebie Pawła.
Pawła poznałam 45 lat temu. Był jednym z najpogodniejszych, najżyczliwszych i najbardziej przystępnych ludzi, jakich znałam. Tacy ludzie wydają się wieczni.
Paweł umarł.
Na pogrzebie było bardzo dużo osób.
Dużo przemówień.
Dużo słów uznania i pochwał, bo profesor Paweł był bardzo ceniony, bardzo twórczy i bardzo pracowity.
Dużo wspomnień.
Było ich kilku. Paweł, Jacek, Antek, Tomek, Andrzej...
Żenili się po kolei.
Potem po kolei mieli dzieci - Paweł, Jacek, Antek, Tomek, Andrzej...
Po najmłodszej córce Pawła nasza córka donaszała śpiochy i kaftaniki. Sikała w te same, tetrowe pieluchy...
Opowiadało się o tych dzieciach, jakie fajne, jakie zdolne, do jakich szkół chodzą, jakie studia wybrali...
A Tadek to, a Stasiek tamto, a Marysia tańczy, a Błażej grał w filmie, a Kasia, a Mateusz...
Zdjęcia z przedszkola, z komunii, ze ślubów.
Mam w pamięci ich twarze, utrwalone w czasie wspólnych spotkań, świąt, wypraw w góry...
Otaczało mnie wczoraj dużo ludzi.
Obcych ludzi.
Smutną wdowę wyprowadzał z kaplicy wysoki, łysiejący facet. Kto?
Nagle twarz w tym tłumie znajoma. Jakby. Nie wiedziałam, skąd znam mężczyznę z bujną, całkiem siwiutką czupryną. I przypłynęło jedno ze zdjęć - błysk! To najstarszy syn Jacka!
A łysiejący facet jest mężem najmłodszej córki Pawła.
I ten przygarbiony, z brodą izraelity, to Pawła syn średni.
A ci wszyscy dookoła, nieznani, czy raczej nierozpoznani, to my...
"Pijmy wino za kolegów, do dna,
grudzień 2024
4 komentarze:
Fajny człowiek...
A ja coraz częściej mam taką refleksję, że nasz pobyt tutaj to tylko chwila. Jesteśmy wszyscy tylko duchami, na moment, zatrzymani w czasie na zdjęciach...
Zakładasz, że jest jakieś "gdzie indziej"?
Zakładam, że nie wiem.
Ja też nie wiem, ale nie zakładam.
Prześlij komentarz